#książka - "Czas żniw" S.Shannon

Nie mam komentarza do tej części. Książkę mam na swojej półce tylko dzięki Ewelinie, którą pewnie znacie jako Insane z przy-goracej-herbacie. Pozdrawiamy ją wszyscy baaaardzo serdecznie.


Rok 2059. Paige jest sennym wędrowcem. Na polecenie Jaxa, swojego szefa, pozyskuje informacje wnikając w ludzkie umysły. W świecie w jakim żyje, umiejętności jakie posiada sprawiają, że samo jej istnienie jest zdradą. Wszystko zaczyna się komplikować gdy w skutek fatalnego splotu okoliczności zostaje przetransportowana do kolonii karnej. Miejsca, którego istnienie od prawe dwustu lat utrzymywane jest w tajemnicy. Tutaj władze sprawuje tajemnicza rasa Refaitów. Opiekunem Paige staje się tajemniczy Naczelnik. Jeśli Paige chce odzyskać wolność, musi poddać się zasadom tego miejsca. Miejsca w którym powinna zginąć.

Zawsze podkreślam, że młodzieżówki nie są moją mocną stroną. Z reguły mają w sobie więcej irytującej treści niż tej wartej (moim zdaniem) uwagi. Z zamiarem przeczytania "Czasu żniw" nosiłam się naprawdę długo. Ogólny zachwyt jaki panuje nad tą serią tylko wzbudzał moje zaciekawienie, które skrawek zdrowego rozsądku tłumił. W końcu ciekawość wygrała, niemal jak zawsze.

To będzie naprawdę trudny tekst do stworzenia. Nie dlatego, że książka zupełnie nie przypadła mi do gustu. Wręcz odwrotnie - polubiłam ją, jednak chyba nie w takim stopniu jak wszyscy wokoło. I najgorsze jest to, że nie do końca umiem określić dlaczego właśnie takie odczucie mam po lekturze.

Nie obyło się bez typowych motywów z młodzieżówki - uzdolnionej i "napiętnowanej" bohaterki czy systemu, któremu wypada się buntować. Powiedzmy sobie szczerze, obecnie jest to podstawa książki dla młodzieży. Zabrakło jednak (dzięki Ci siło wyższa) bardzo popularnego wątku - zakazanej miłości/miłosnego trójkąta. Schematyczne motywy nie rażą, są bardzo zgrabnie skonstruowane, a brak wątku zakochanych, pozwala odpocząć czytelnikowi, a bohaterom skupić się na akcji.

Paige mnie intryguje. Niby taki z niej buntownik, a jednak nie do końca sobie z tym radzi. Moim zdaniem wynika to z świata w jakim żyje. Bunt jest tutaj nieopłacalny i ona zdaje się to rozumieć. Nie jest typową dla młodzieżówek, głupiutką damą w opresji, którą trzeba nieustannie ratować. Sama potrafi o siebie zadbać. Dzięki temu staje się autentyczna, a czytelnik z każdą stroną pała do niej większą sympatią. Poza nią, niewielu bohaterów poznajemy bliżej. Dowiadujemy się jedynie tego co ważne dla fabuły, nic poza tym. Dzięki temu Paige i kilka osób z jej najbliższego otoczenia (policzę ich na palcach jednaj ręki) stają się najważniejszymi bohaterami. Wszystko jest skoncentrowane na niej.

Ogromnie podobała mi się twardość (?) systemu rządzącego światem Paige. Jego bezkompromisowość i nieustępliwość. Choć przez wielu przeklinany, wpłynął tak mocno na ich umysły, że obawa przed konsekwencjami nie pozwala na bunt. To nie jest różowy świat w którym jest miejsce na dyskusje. Tutaj liczy się przetrwanie na jak najwyższej z dostępnych pozycji społecznych.

Od strony wydania - słowniczek, klasyfikacja jasnowidzów i mapa są strzałem w dziesiątkę. Ogromnie pomagają w lekturze. Zwłaszcza na samym jej początku, gdy świat dopiero powstaje w głowach czytelników. Wydanie ma jednak mankamenty - braki w interpunkcji najbardziej mnie uderzyły. Brak myślników przez, które wypowiedzi bohaterów stawały się zlepkiem niezrozumiałych słów, raziły po oczach. Aż sama byłam w szoku na ich ilość.

Wydaje się cały czas chwalić, a na samym początku wspomniałam, że nie przepadłam w tej historii. Końcówka nieco mi się dłużyła, gdzieś tam zabrakło mi w niej efektu "wow". Owszem, książka  zaintrygowała mnie na tyle, że sięgnę po kolejny tom. Ciekawi mnie, czy kolejny tom utrzyma poziom, choć dochodzą do mnie głosy, że jest jeszcze lepszy. Mam zamiar się o tym przekonać!

15 komentarzy:

  1. Efektu "wow" może rzeczywiście nie było, ale jednak książka bardzo ciekawa, zdecydowanie wyróżniająca się jako dystopia. "Zakon mimów" już zakupiłam, więc mam nadzieję, że niedługo go przeczytam, tym bardziej, że "Pieśń jutra" miała naprawdę huczną premierę :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Szkoda, że aż tak bardzo jej nie polubiłaś, no ale wiadomo gusta są różne :) To prawda, drugi tom jest cudowny, przynajmniej ja musiałam zbierać szczękę z podłogi. Myślę, że się nie zawiedziesz :D

    http://pomiedzyrozdzialami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Dużo osób mówi, że nie mogło się wciągnąć, ja chyba jestem wyjątkiem, gdyż pokochałam ją od pierwszych stron, a poznawanie świata jasnowidzów było prawdziwą przyjemnością <3

    OdpowiedzUsuń
  4. "Czas żniw" był moim zdaniem całkiem niezły, ale druga część, "Zakon Mimów" jest według mnie lepszy - bardziej dynamiczny, no i kończy się ogromnym cliffhangerem. W ogóle to ostatnio byłam na spotkaniu autorskim z Samanthą - jest bardzo sympatyczną osobą. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Mimo tego, że przeciętna to mam na nią wielką ochotę, bo to moje klimaty :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam tę książkę jakieś dwa lata temu i pamiętam, że przypadła mi do gustu. Ale w sumie, zachwytu chyba nie było... Chcę sobie odświeżyć tę powieść i od razu zabrać się za kolejne tomy. Może wkrótce będzie ku temu okazja.

    OdpowiedzUsuń
  8. W ogóle jeszcze się za tę serię nie zabrałam, chociaż mam ją w planach, bo tyle zachwytów nad nią było, że muszę się przekonać o co chodzi ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ostatnio głośno zrobiło się o tej książce (jeszcze to spotkanie z autorką :D), a ja coraz bardziej czuję się zaintrygowana... Na szczęście parę miesięcy temu kupiłam ją sobie jako prezent trochę-pourodzinowy (xD) i cały czas czekam na odpowiednią chwilę, by sobie ją przeczytać (po maturze!! xD). Mapka, słowniczek - już wiem, że mi się to spodoba :D I Paige jestem ciekawa, mam wrażenie, że ją polubię ^_^

    OdpowiedzUsuń
  10. Czas żniw jest na półce i planuje się za niego wziąć w maju, więc mam nadzieję, że mi się spodoba.:)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ja sama kocham tę serię z całego serca. Szkoda, że nie mogłaś się do końca wciągnąć w świat jasnowidzów, ale może kiedy sięgniesz po kolejne tomy, zmieni się to. Ja mam za sobą także ,,Zakon mimów" i muszę tylko jak najprędzej zdobyć ,,Pieśń jutra" :)

    Pozdrowienia i buziaki!
    BOOKS OF SOULS

    OdpowiedzUsuń
  12. Mnie zostało jakieś 100-150 stron do końca i mam mieszane uczucia. Zgodzę się, że brakuje tego efektu "wow", który tak wielu czytelników przeżyło. Na dodatek bohaterowie jacyś tacy mało fascynujący, nie pałam do nikogo zbytnią sympatią. Może druga część będzie lepsza?

    OdpowiedzUsuń
  13. No to się cieszę i dziękuję za pozdrowienia <3

    Ewelina z innego komputera :P

    OdpowiedzUsuń
  14. A ja nie znam twórczości autorki i nie planuję poznawać na razie, jakoś mnie nie ciągnie.

    OdpowiedzUsuń
  15. Twoja opinia mnie zaskoczyła i zaintrygowała! Koniecznie musze przeczytać tą serię! Już czeka w mojej biblioteczce 😍

    OdpowiedzUsuń

Komentarz to dla Ciebie chwila, zaledwie kilka uderzeń w klawiaturę. Jednak dla mnie, jest to ogromna siła motywująca do działania. Dlatego dziękuje Ci za każde słowo jakie tu zostawiasz. ;)

Obsługiwane przez usługę Blogger.