#książka - "Ostatnia piosenka" N. Sparks

Tak, wiem. Jestem okropnym, niesystematycznym i monotematycznym "blogerem". Jestem w takim momencie życia gdy wiele się u mnie zmienia i ogarnięcie tego wszystkiego trwa.  Po cichu liczę na Twoją cierpliwość, mój drogi czytelniku. :)


W sumie, jest jesień. I to chyba jest najlepszy moment (przynajmniej dla masochistów) by sięgać w muzyce, filmach i książkach po te pozycje, które pogłębiają chandrę związaną z porą roku. Przynajmniej ja zauważam u siebie tendencję do takiego właśnie działania. Nie mówię, że nie lubię jesieni - mam w niej urodziny, świat w niej jest nawet kolorowy, można wyciągnąć porozciągane swetry i napić się herbaty. Nie, na herbatę czas jest zawszę. A jesień zamiast miliarda kolorów, jesień ma jeden przewodni - szary. Kocham swój, momentami smutny, realizm.
Jak już pewnie dało się zauważyć, jeśli już tu kiedyś zaglądałeś, że raczej nie lubię historii kategoryzowanych jako typowo kobiece. Mało kiedy po nie sięgam, a jeśli już to robię to muszę mieć jakiś intrygujący (chociażby dla mnie samej) powód. Równie rzadko kupuje książki w ciemno. Z reguły, staram się coś o nich wiedzieć gdy decyduję się na ich zakup, tak by nie wydać pieniędzy na coś do czego nie wrócę. Ta książka, złamała obie te zasady.
Po "Ostatnią piosenkę" Sparks'a, sięgnęłam gdzieś w gimnazjum. Mogąc dodać do swojej sterty zakupów jeszcze jedną pozycję, złapałam te oto książkę. Zupełnie bez namysłu, po prostu zaintrygowana jej okładką (tak, już wtedy lubiłam krytykować Cyrus) dokonałam zakupu. 


Fabuła jest raczej prosta. Zbuntowana nastolatka - Ronnie, trafia na całe wakacje do ojca, którego szczerze nienawidzi. Towarzyszy jej młodszy brat - Jonnah, który to z kolei jest tym wyjazdem zachwycony. Początkowy bunt dziewczyny przeradza się w walkę o życie zagrożonych wyginięciem żółwi, problemami z policją, a kończy, rzecz jasna i prosta, miłością. I gdy Ronnie, na nowo odbudowuje relacje z ojcem, jej związek kwietnie, a wakacje dobiegają powoli końca, coś się psuję. I to mocno i zdecydowanie. Czyli troche tak jak w życiu.
Zawsze mówię, że podziwiam mężczyzn piszących z perspektywy kobiety. A z perspektywy nastolatki to już zwłaszcza. Sparks to robi i wychodzi mu to świetnie. Są dwa etapy życia kobiety, które zrozumieć facetowi musi być ciężko - dorastanie i menopauza. Tylko ten pierwszy raczej łatwiej im pojąć, chociaż w stopniu minimalnym.
Jak już wspomniałam wcześniej, książka ma w sobie nutkę realizmu. To daje jej u mnie kolejnego plusa. Może niebyt dużego, ale zawsze. Mam nieodparte wrażenie, że książki typowo "babskie" zawsze mają prosty schemat. Coś jest źle, poprawia się, psuje na nowo (bardziej lub mniej) i znowu wszystko staje się swego rodzaju bajką. Tu też tak jest, ale jako, że jest to już wpisane w tego typu książki - kompletnie mnie to nie dziwi. 
"Ostatnia piosenka" ma też to do siebie, że całkiem szybko się ją czyta. Historia jest prosta, język też niezbyt skomplikowany. Mało tu wyszukanych aspektów nad którymi trzeba by było jakoś specjalnie się skupiać. Dlatego jest świetną pozycją na takie chwile życia gdy książka ma być typowym "czasoumilaczem".
Mam te książkę na półce już kilka lat, i czytałam ją też kilka ładnych razy, a nadal się zastanawiam jak to jest, że ją lubię i wracam do niej chętnie. Na pewno miliard razy chętniej niż do filmu, gdyż jest od niego zdecydowanie lepsza, ale nie jest to moja ulubiona pozycja z mojej własnej półki. Lubię ją, nawet szanuje, ale nie pałam do niej aż tak wielką miłością jak do innych pozycji. Książka jest dobra, nie mówię, że nie. Jednak dla mnie dalej zostanie wśród tych lubianych ale mniej docenianych. Mimo całego uroku jaki w sobie ma, nie wielbię jej aż tak.
Ostatnia piosenka [Nicholas Sparks]  - KLIKAJ I CZYTAJ ONLINE

3 komentarze:

  1. "Ostatnia piosenka" to całkiem świetna książka. Faktycznie, bardzo szybko się ją czyta i nie ma skomplikowanego języka, przez co czytanie jest przyjemne. Film obejrzałam już kilka lat temu, a po książkę sięgnęłam w te wakacje, gdy znalazłam ją w Biedronce - tak, tak, Biedronka moją ulubioną księgarnią - i nawet uroniłam kilka łez, mimo że wiedziałam, co się stanie.

    Czekam na nowy post! ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja niestety przeczytałam książkę po obejrzeniu filmu. Ku mojemu zdziwieniu, nie przyćmiło mi to "świetności książki". Ta pozycja skłoniła mnie do sięgnięcia po kolejne książki Sparksa. Choć "Ostatnią piosenkę" uważam jak dotąd za najlepszą, to myślę, że pisarz ma jeszcze trochę dobrych książek. Ja wracam zarówno do treści, jak i do filmu ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja również sięgnęłam po nią w gimnazjum :) może nie była jakoś porywająca, ale zła też nie :) no i ten sam, powtarzający się schemat, który zauważyłam u Sparksa :)

    OdpowiedzUsuń

Komentarz to dla Ciebie chwila, zaledwie kilka uderzeń w klawiaturę. Jednak dla mnie, jest to ogromna siła motywująca do działania. Dlatego dziękuje Ci za każde słowo jakie tu zostawiasz. ;)

Obsługiwane przez usługę Blogger.