#lajfik - co z nami robią książkowe wyprzedaże supermarketów
Wszyscy je kochamy. Kobiety ogólnie na hasło "promocja" albo "wyprzedaż" dostają jakiejś dodatkowej siły, a pieniądze wyciągną spod ziemi byleby dokonać zakupu. I nie ma co zaprzeczać, ani co się wstydzić. Tak już po prostu jest i raczej nikt tego nie zmieni. Jeszcze gorzej jest gdy kobieta ta jest molem książkowym, a supermarkety organizują książkowe kiermasze. Nie żebym dyskryminowała płeć przeciwną, ale kobietki są o wiele lepszym obrazem szaleństwa zakupów. Chociaż czasem jak idziemy na zakupy w dwójkę to poważnie się nad tym zastanawiam.
Nie na tym mamy się skupić, a na książkowych kiermaszach supermarketów. W końcu one są świetne! Uwielbiam je całym swoim skamieniałym serduchem. Tylko, że z biegiem czasu zaczynam podchodzić do nich z dystansem. Bo to jest tak - niby tu dyszka, tam dyszka, a do domu wracasz z worem książek, których prawdopodobnie nigdy nie przeczytasz. Niech pierwszy rzuci kamień ten kto przeczytał dosłownie każdą kupioną na supermarketowej wyprzedaży książkę albo ten kto kupuje na nich przemyślanie. Szanuje i podziwiam mocno. Albo masz bardzo silną wole albo po prostu od dawna masz te same wnioski co ja od ostatnich takich moich zakupów.
Więc skoro te kiermasze to takie cuda to skąd ten post? Ano stąd, że one nie są do samego końca aż takie dobre. Dla nas, a już na pewno dla naszych portfeli i półek z książkami. Biedactwa odpowiadają za naszą bezmyślność i słabość. Zwłaszcza jeśli ktoś ma w okolicy dobrze zaopatrzone supermarkety, wtedy rozpoczyna się istna gra miejska. A to wszystko dlatego, że takie wyprzedaże:
To jest właśnie to podejście do tego typu akcji z jakiego się leczę. Dążę do tego typu książkoholika, który podziwiałam na początku posta. Bo w sumie nie jest sztuką kupić cztery książki za śmieszne pieniądze po to by stały na półce i obrastały kurzem. Lepiej te same pieniądze wydać na jedną pozycje, która przynajmniej zostanie przeczytana zanim zalegnie na półce. I półka ma lżej i nasze sumienie jakoś lepiej to znosi.
Od jakiegoś czasu właśnie tak kupuje książki na kiermaszach organizowanych przez supermarkety. Jestem w szoku, a równocześnie jestem z samej siebie mega zadowolona. Może i przybywa mi mniej książek, ale przynajmniej są to decyzje, których mało kiedy żałuje bo z nich skorzystam.
Ja jest z wami? Kupujecie na supermarketowych kiermaszach? Jeśli tak to wybieracie z rozwagą czy bierzecie wszystko co wpadnie wam w oko?
Nie na tym mamy się skupić, a na książkowych kiermaszach supermarketów. W końcu one są świetne! Uwielbiam je całym swoim skamieniałym serduchem. Tylko, że z biegiem czasu zaczynam podchodzić do nich z dystansem. Bo to jest tak - niby tu dyszka, tam dyszka, a do domu wracasz z worem książek, których prawdopodobnie nigdy nie przeczytasz. Niech pierwszy rzuci kamień ten kto przeczytał dosłownie każdą kupioną na supermarketowej wyprzedaży książkę albo ten kto kupuje na nich przemyślanie. Szanuje i podziwiam mocno. Albo masz bardzo silną wole albo po prostu od dawna masz te same wnioski co ja od ostatnich takich moich zakupów.
Więc skoro te kiermasze to takie cuda to skąd ten post? Ano stąd, że one nie są do samego końca aż takie dobre. Dla nas, a już na pewno dla naszych portfeli i półek z książkami. Biedactwa odpowiadają za naszą bezmyślność i słabość. Zwłaszcza jeśli ktoś ma w okolicy dobrze zaopatrzone supermarkety, wtedy rozpoczyna się istna gra miejska. A to wszystko dlatego, że takie wyprzedaże:
1. Cieszą
Na niejednej z nich dorwałam naprawdę fajne pozycje za śmieszne pieniądze. Książka za kilka czy kilkanaście złotych cieszy ogromnie. Zwłaszcza jeśli szukasz jej od dawna,jest kolejną książką ulubionego autora czy zupełnie nową pozycją, której opis zaintrygował. Ten wniosek jest bardzo prosty - małe pieniądze, wielkie szczęście.
2.Uzależniają
O tak! Czekasz na kolejną akcje tego typu, nieustannie sprawdzasz stronę internetową i gazetki promocyjne albo nękasz pracowników tym jednym pytaniem -"Kiedy?". W końcu to wielka okazja i ja to bardzo dobrze rozumiem. W końcu rozglądasz się po innych sklepach za akcjami tego typu. I z jednego kiermaszu lądujesz na drugim.
3. Ogłupiają
Niestety tak. Bo nagle człowiek zamiast kupować jedzenie wychodzi ze sklepu tylko z książkami. Jeszcze pal sześć jak je później przeczyta. Gorzej jak to będzie kolejny stos zatytułowany "kupiłam bo były tanie, ale czytać nie będę". Wszystko to dlatego, że w pewnym momencie aż dziwnie wyjść z sklepu bez jakiejkolwiek książki, więc kupuje się niemal wszystko co ma ciekawy opis.To jest właśnie to podejście do tego typu akcji z jakiego się leczę. Dążę do tego typu książkoholika, który podziwiałam na początku posta. Bo w sumie nie jest sztuką kupić cztery książki za śmieszne pieniądze po to by stały na półce i obrastały kurzem. Lepiej te same pieniądze wydać na jedną pozycje, która przynajmniej zostanie przeczytana zanim zalegnie na półce. I półka ma lżej i nasze sumienie jakoś lepiej to znosi.
Od jakiegoś czasu właśnie tak kupuje książki na kiermaszach organizowanych przez supermarkety. Jestem w szoku, a równocześnie jestem z samej siebie mega zadowolona. Może i przybywa mi mniej książek, ale przynajmniej są to decyzje, których mało kiedy żałuje bo z nich skorzystam.
Ja jest z wami? Kupujecie na supermarketowych kiermaszach? Jeśli tak to wybieracie z rozwagą czy bierzecie wszystko co wpadnie wam w oko?
Oczywiście, że kupuję książki w supermarketach. Na początku popadałam w zakupowy szał do wózka pakowałam wszystkie książki, lecz teraz wybieram z rozmysłem i zakupuję tylko te tytuły, które wiem, że przeczytam :)
OdpowiedzUsuńGrzebię w tych koszach do samego dna, a później czytam wszystko, co kupiłam. Ale dwa razy trafiłam na mega słabiznę, więc jestem ostrożniejsza i raczej wybieram książki, które już kiedyś czytałam (np. Kinga czy Grishama) albo pozycje popularnonaukowe, które zawsze są strzałem w 10.
OdpowiedzUsuńOstatnio staram się ogarniczyć książkowe zakupy...Będę brała tylko to, co mnie naprawdę interesuje!
OdpowiedzUsuńPrzestałam kupować książki dla siebie bo coraz częściej korzystam z wypożyczalni. Za to kupuje książki dla córki. Na półce stoi wiele pozycji które przeczytamy w najbliższym czasie. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście kiedyś szalałam przy tych koszach, kupowałam jak popadnie i większości książek do tej pory nie przeczytałam, ale już zrozumiałam swój błąd i uważnie wybieram lektury. Pod koniec roku udało mi się znaleźć dwie książki w tanich koszach, na które miałam ochotę już od dłuższego czasu - „Drugi oddech” oraz „Baśniarz”.
OdpowiedzUsuńZ perspektywy czytelnika
Mnie zawsze najbardziej ogłupia Biedronka. To istne polowanie w tych koszach.
OdpowiedzUsuńHeh, mnie na szczęście aż tak bardzo takie książkowe wyprzedaże nie ogłupiają ale to z jednej bardzo prostej przyczyny - mam bardzo ograniczone miejsce na książki i niestety choć duszą kupiłabym ich z tysiąc, zwyczajnie nie mam gdzie ich stawiać. A za bardzo szanuję książki by walać je później bez ładu i składu byle gdzie. Dlatego staram się ograniczać książkowe zakupy do tych pozycji, które naprawdę bardzo, bardzo chcę przeczytać. Chociaż jeśli mam być szczera, zdarza mi się złamać, zwłaszcza na promocjach w Biedronce lub na książkowe dodatki do gazet. Kupiłam tym sposobem kilka swoich perełek i teraz nie mogę się powstrzymać, by nie szukać dalej ;).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Biblioteczka Dagmary
Ja raczej nie kupuję w supermarketach, bo w mojej okolicy takich dobrze zaopatrzonych w książki nie ma. Raz tylko udało mi się upolować z Biedronce "W cieniu prawa", więc trochę zaoszczędziłam, bo i tak miałam je zamiar kupić. Ale z drugiej strony, to chyba dobrze, że dużego wyboru w pobliskich sklepach nie ma, bo przynajmniej nie zbankrutuję, już i tak mam wystarczająco zaległości do przeczytania ;)
OdpowiedzUsuńMogę pierwsza rzucić kamieniem :D Na wyprzedaże w supermarketach (o ile ich nie przegapię) chodzę tylko wtedy, kiedy wiem, że będzie na nich jakaś książka, która mnie naprawdę interesuje i którą chcę. A jak jestem w sklepie i widzę te wszystkie kosze z książkami to owszem przystanę i popatrzę co tam dają, ale nie biorę książek tylko po to żeby je kupić i żeby później leżały na półce ;)
OdpowiedzUsuńJa jak to nałogowy książkoholik i bookoholistka gdy trafię np. na kiermasz w Biedronce to od razu pędzę na złamanie karku do koszyka i przebieram w nadziei, że znajdę coś co mnie zainteresuje :D Z jednej strony to super, bo za małe pieniądze mogę kupić dużo książek :D Z drugiej jednak strony za dwie książki, które trochę mnie interesują mogłabym kupić jedną, a genialną :D
OdpowiedzUsuńMyślę jednak, że kiermasze są dobre, bo dość często ludzie którzy nie czytają zbyt dużo i nie chcą zbyt dużej kwoty przeznaczyć na zakup czytadeł sięgają po jakieś z promocji :D Pozdrawiam!
Ja zanim zdążyłam się uzależnić to przystopowalam i teraz tylko przemyślane zakupy 😝 zresztą w 2017 postanowiłam nie kupować nic!😆
OdpowiedzUsuńPo pierwsze ja kupuję tylko książki, których nie ma w mojej bibliotece a ja chcę je przeczytać. Dlaczego? Ano dlatego, że jakąś książkę przeczytam, a ona będzie stała na tej półce i stała, a tak oddam do biblioteki i po sprawie. Więc jeżeli coś kupuję, to tylko to co mnie naprawdę interesuje :)
OdpowiedzUsuńWyprzedaże i promocje są straszne... Ale od jakiegoś czasu trochę się na nie uodporniłam i nie kupuję książek jak leci, tylko wybieram te, które na pewno przeczytam :)
OdpowiedzUsuń