#książka - "Świt, który nie nadejdzie" R.Mróz
Zdałam wszystkie egzaminy więc teraz spokojnie mogę nadrabiać zaległości. Po pierwsze w czytaniu, ale przede wszystkim w pisaniu. Strasznie mało mnie tutaj ostatnio i muszę to prędziutko nadrobić. Może tego nie widać ale brakuje mi tego stukania po klawiaturze.
Przedwojenna Warszawa. To do niej przybywa pięściarz Ernest Wilmański by zacząć życie na nowo. Z czystą kartą chciał zacząć zupełnie nową, przyzwoitą pracę. Jednak to ona pierwsza znalazła jego i nie była do końca jest taką jakiej szukał. Wpada w świat grup przestępczych, które rządzą w stolicy. Pnąc się po szczeblach kariery nie wie, że jedna kobieta i powracające duchy przeszłości wystarczą by zniszczyć jego nowe życie.
Miałam odwyk od Mroza. Jak na to ile książek wydaje, był on dość długi. Zaczynałam dostrzegać pewne schematy i wtedy powiedziałam głośne "stop" by nie zepsuć sobie sympatii do autora. Nadal bardzo go lubię, a Chyłkę mianuje swoją mentorką, jednak nabrałam do jego twórczości pewnego dystansu. Teraz chciałam wrócić, zanim utonę w nawale nowiutkich pozycji.
Czytając "Świt, który nie nadejdzie" zastanawiałam się czy to aby na pewno jest Mróz. Gdzieś nie do końca mi to wszystko do niego pasowało. Z jednej strony mnie to cieszyło - po schematach jakie zaczęłam dostrzegać, wzięłam to za oznakę pewnej zmiany. Jednak im dalej zagłębiałam się w "las" tym mocniejsze było moje rozczarowanie. Bez wątpienia nie tego się po nim spodziewałam.
Bohaterzy mnie nie porwali. Może poza kobietami, one zdecydowanie wiodły tu dla mnie prym. Choć nie były do końca pierwszoplanowymi postaciami, to były najlepiej nakreślone. Nie były nijakie, to one zapadły mi w pamięć. Mężczyźni byli do siebie łudząco podobni. Mieli te same wartości i żaden z nich nie wybijał się zbytnio przed szereg. I to mnie zabolało. Mróz przyzwyczaił mnie do przynajmniej dwóch postaci z charakterkiem, których nie sposób zapomnieć. A tutaj zabrakło chociażby jednej.
Podobnie z akcją w powieści. Niby się dzieje, ale jednak nie wciąga aż tak jak powinno. Dla kogoś kto lubi klimaty gangsterskie będzie to ciekawa zabawa. Gorzej dla kogoś kto chce poczuć ten klimat po raz pierwszy. Zabrakło mi go tutaj, kompletnie nie mogłam się w niego wczuć. Złapałam się nawet nad tym, że przeskakiwałam niektóre linijki (sic!).
Nie lubię tak pisać o książkach, zwłaszcza gdy dotyczy to jednego z moich ulubionych autorów. Jednak "Świt, który nadejdzie" był dla mnie niedopracowanym pomysłem na coś co mogło naprawdę zachwycić czytelników. Sama końcówka w iście mroźnym stylu nie wystarczy by uratować całość. Mam wrażenie jakby ta książka została wydana zbyt szybko i ogromnie mnie to smuci. Jednak nikt nie jest idealny, a ja wierzę, że pan Mróz się z tego podniesie. Chyba, że już to zrobił, a ja nie mogę nadążyć.
Przedwojenna Warszawa. To do niej przybywa pięściarz Ernest Wilmański by zacząć życie na nowo. Z czystą kartą chciał zacząć zupełnie nową, przyzwoitą pracę. Jednak to ona pierwsza znalazła jego i nie była do końca jest taką jakiej szukał. Wpada w świat grup przestępczych, które rządzą w stolicy. Pnąc się po szczeblach kariery nie wie, że jedna kobieta i powracające duchy przeszłości wystarczą by zniszczyć jego nowe życie.
Miałam odwyk od Mroza. Jak na to ile książek wydaje, był on dość długi. Zaczynałam dostrzegać pewne schematy i wtedy powiedziałam głośne "stop" by nie zepsuć sobie sympatii do autora. Nadal bardzo go lubię, a Chyłkę mianuje swoją mentorką, jednak nabrałam do jego twórczości pewnego dystansu. Teraz chciałam wrócić, zanim utonę w nawale nowiutkich pozycji.
Czytając "Świt, który nie nadejdzie" zastanawiałam się czy to aby na pewno jest Mróz. Gdzieś nie do końca mi to wszystko do niego pasowało. Z jednej strony mnie to cieszyło - po schematach jakie zaczęłam dostrzegać, wzięłam to za oznakę pewnej zmiany. Jednak im dalej zagłębiałam się w "las" tym mocniejsze było moje rozczarowanie. Bez wątpienia nie tego się po nim spodziewałam.
Bohaterzy mnie nie porwali. Może poza kobietami, one zdecydowanie wiodły tu dla mnie prym. Choć nie były do końca pierwszoplanowymi postaciami, to były najlepiej nakreślone. Nie były nijakie, to one zapadły mi w pamięć. Mężczyźni byli do siebie łudząco podobni. Mieli te same wartości i żaden z nich nie wybijał się zbytnio przed szereg. I to mnie zabolało. Mróz przyzwyczaił mnie do przynajmniej dwóch postaci z charakterkiem, których nie sposób zapomnieć. A tutaj zabrakło chociażby jednej.
Podobnie z akcją w powieści. Niby się dzieje, ale jednak nie wciąga aż tak jak powinno. Dla kogoś kto lubi klimaty gangsterskie będzie to ciekawa zabawa. Gorzej dla kogoś kto chce poczuć ten klimat po raz pierwszy. Zabrakło mi go tutaj, kompletnie nie mogłam się w niego wczuć. Złapałam się nawet nad tym, że przeskakiwałam niektóre linijki (sic!).
Nie lubię tak pisać o książkach, zwłaszcza gdy dotyczy to jednego z moich ulubionych autorów. Jednak "Świt, który nadejdzie" był dla mnie niedopracowanym pomysłem na coś co mogło naprawdę zachwycić czytelników. Sama końcówka w iście mroźnym stylu nie wystarczy by uratować całość. Mam wrażenie jakby ta książka została wydana zbyt szybko i ogromnie mnie to smuci. Jednak nikt nie jest idealny, a ja wierzę, że pan Mróz się z tego podniesie. Chyba, że już to zrobił, a ja nie mogę nadążyć.
Za możliwość przeczytania "Świtu, który nie nadejdzie" dziękuje wydawnictwu Czwarta Strona.
O, nowy wygląd :)? Z Mrozem mi dziwnie... Czytało mi się Kasacje szybko, ale miałam wrażenie, że wszystko jest przedobrzone, przerysowane, a styl autora nie zachwyca. I nadal nie wiem, czym się wszyscy zachwycają. Mam Zaginięcie jednak na półce, więc zobaczymy... No cóż, ja też nie lubię czytać złych książek autorów, których lubię :(
OdpowiedzUsuńUdawałam grafika i programistę męcząc się z nim, a i tak nie do końca mi się podoba. :o
UsuńAkurat cały cykl z Chyłką jest dla mnie genialny chociażby za nią samą. Dopiero kolejne tomy wywołały u mnie zgrzyt. Jak pozostałe serie Mroza nawet mi się podobały, tak z "jednotomówkami" od niego mam problem. :o
Mi się "Świt..." podobał właśnie dlatego, że jest to nieco inna książka. Pewne schematy są u Mroza widoczne, ale np. ta książka je przełamuje i dobrze. Podobnie "Behawiorysta" - ta książka powala i jest dla mnie nie do zapomnienia.
OdpowiedzUsuńNiestety, sama też słyszałam o tej schematyczności, na szczęście jeszcze jej nie wyczułam. Na razie chcę przeczytać serię z Chyłką i mam nadzieję, że mi się spodoba. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
http://sunny-snowflake.blogspot.com/
To jedna z tych książek Mroza, co do której mam wątpliwości, że w ogóle po nią sięgnę, bo jednak powojenna Warszawa jakoś nieszczególnie mnie interesuje podobnie, jak wojenne historie, które napisał. I chyba rzeczywiście dam sobie z nią spokój i bardziej skupię się na tym, co mnie interesuje, bo w obecnej chwili nie chciałabym tracić czasu na słabe książki.
OdpowiedzUsuńSzkoda, że książka wypadła tak kiepsko. :/ Ja mam ją w planach, ale raczej tych dalszych, na razie czekają inne książki Mroza, a jedna właśnie się czyta. ;)
OdpowiedzUsuńNa temat tej książki czytałam raczej pozytywne recenzje. Co do Mroza to odnoszę wrażenie, że za dużo jego książek powstaje w zbyt krótki czasie. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że autor nie idzie na jakoś, ale na ilość. Jednak szerzej wypowiem się na ten temat, gdy sama zapoznam się dokładniej z twórczością autora.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Lady Spark
[kreatywna-alternatywa]
Książka mnie zaciekawiła, jednak od dłuższego czasu czaję się na Kasację, więc po nią pierwszą sięgnę :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
I Feel Only Apathy
Świt, który nie nadejdzie i W cieniu prawa to dwie książki Mroza, których nie mam zamiaru czytać, mimo mojej sympatii do autora. Jakoś nie zaciekawiły mnie swoimi opisem, a po twojej recenzji utwierdzam się w swoim postanowieniu. :)
OdpowiedzUsuńhttp://oddam-ci-ksiazke.blogspot.com/
Najpierw muszę nadrobić cykl z Chyłką i Zordonem (stanęłam na drugim tomie), a potem zabiorę się za pozostałe książki Mroza. Choć muszę przyznać, że strasznie trudno ze wszystkimi nadążyć ;)
OdpowiedzUsuńCóż, mi już pierwsze spotkanie z autorem trochę ostudziło zapał. Nie wiem w sumie czy jego książki w ogóle są dla mnie, skoro tyle tam schematów...
OdpowiedzUsuńZaczęłam przygodę z prozą Mroza od "Ekspozycji" i jakoś nie załapało, zupełnie nie poczułam klimatu. Tę chyba też ominę i poszukam czegoś innego, żeby zachwycić się jego kryminałami. :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń