#top10 - smoki
Od dawien, dawna na pytanie "Jakie zwierzątko chciałabyś mieć?" odpowiadam szybko i bez zastanowienia - smoka. Dopiero po dziwnym spojrzeniu czy uśmiechu pytającego poprawiam się na wilka. Ale to dopiero wtedy. No bo jak nie chcieć mieć smoka? Toż to same korzyści! Duży - to ludzie, a zwłaszcza Ci źli, się go boją; zionie ogniem - znowu sie go ludzie boją, a i zawsze ciepło przy nim jest, a dla zmarzlucha takiego jak ja to ogromny plus; lata - taki trochę ekologiczny środek transportu; poluje - więc mięsa na obiad jest pod dostatkiem; i co najważniejsze - wszyscy mogą Ci zazdrościć pupila.
Które z nich przygarnęłabym najchętniej?
Które z nich przygarnęłabym najchętniej?
10. Tabaluga -Tabaluga
(Tabaluga, 1994)
Wspomnieć po prostu wypada, bo to swego rodzaju klasyk! Kto pamięta te bajkę jako wieczorynkę, albo zaczyna się starzeć, albo wspomina ją z uśmiechem, jak ja. Smok, smokiem, bo Tabaluga to taki trochę dziecko-smok, ale całe show skradł mu bez wątpienia Arktos. Takiego złoczyńcy ze świecą szukać. Do tego, nie ma to jak zniszczyć sobie życie, wyczytując, że to niemiecki twór.
9. Sucker Punch - Smoczyca
(Sucker Punch, 2011)
Nie trzeba być koneserem czy znawcą kina by zauważyć, że Sucker Punch nie powala. Niby mogłoby być fajnie, ale nie do końca tak jest. Dla mnie ten film został w pamięci tylko dzięki jego soundtrackowi, polecam. Nuby gniot, ale ma smoka! A właściwie dwa bo i małe smoczątko. Fajna gratka, bo mało kiedy pokazuje sie smoczyce w wersji "matka".
(Maleficent, 2014)
Rzec można, że prowodyr całego postu. Nie wiedzieć czemu, ale ten smok mnie czymś urzekł. Na pewno nie tym, że powstał z człowieka, bo to motyw dość powszechny jeśli o magię chodzi. Ale całkiem możliwe, że urzekł mnie fakt jego aparycji. W końcu patrząc na niego w czasie finałowej sceny filmu, ma się człowiek czego przestraszyć. Idealnie dobrany wizerunkiem do momentu. Ah, no i nie jest idealny - rycerzom udało się go na swój sposób okiełznać. To też swego rodzaju plus.
7. Harry Potter i Czara Ognia - Rogogon
(Harry Potter and the Goblet of Fire, 2005)
Nie ukrywam, że myśląc o smokach w Potter'ze, najpierw myślę o Spiżobrzuchu z siódmej części. Jednak porównując smocze usposobienia jego, a Rogogona - drugi wygrywa w przedbiegach. Mnie zawsze wydawał się typowym smokiem. Wkurzonym, żądnym śmierci człowieka, który ośmielił się do niego w jakiś sposób zbliżyć. Wredny dziad po prostu. Ale jego miniaturką z losowanie, nie pogardzę.
6. Shrek - Smoczyca
(Shrek, 2001)
Zawsze się zastanawiam, czy Smoczyca byłaby tak atrakcyjną postacią gdyby nie Osioł? W końcu to on tworzy większość show naokoło niej. Sama jest niemową, początkowo próbującą zabić Shreka i Osła, z taką determinacją jakby miała okres, a oni ukradli jej ostatnią tabliczkę czekolady. W sumie, pod tym kątem ją rozumiem. Mimo to potrafi oczarować widza. Chyba dlatego, że jest animowana i różowa.
5. Pokemon - Charizard
(Poketto monsuta, 1997-2002)
Chyba naprawdę się starzeje. Ale Charizard to jeden z pierwszych smoków jakie przychodzą mi na myśl. I to nawet nie ten serialowy, ale z gry w którą nadal zdarza mi się grać. Czy może być coś lepszego niż stare gry na Gameboy'a przerobione na komputerowe? Nawet taki anty-gracz jak ja uważa, że nie. Od dzieciaka wybieram Charmander'a i gram nim dopóki nie przybierze swojej smoczej postaci. Mimo, że swawolny to i tak jeden z ulubionych smoków.
4. Eragon - Saphira
(Eragon, 2006)
Przemilczę kwestię, jak z tak świetnych książek można zrobić tak idiotyczny film. Adaptacja nieudana chyba pod każdym względem. Szkoda, bo historia warta uwagi. Saphira (i Jeremy Irons) to jedyne powody dla których od święta zdarza mi się do tego filmu wrócić. Jednak myśląc o Saphir'ze myślę przede wszystkim o tej książkowej. O niej i o innych smokach z książek o przygodach Eragona. Saphira to lekki przykład smoka jako pupila, jednak tylko dla wybranych. Pupila, który wie kiedy musi przestać nim być.
( Game of Thrones, 2011 - ?)
"Gra o Tron" jako serial, przywróciła do życia wielu ulubieńców. W tym smoki właśnie. Większość sympatyków Daenerys lubi ją chyba głównie przez wzgląd na nie. Chociaż, zagłębiając się w książki, a nie serial, można stwierdzić, że pomimo matkowania im, nie potrafi nad nimi zapanować. A już na pewno, dziwacznie je wykorzystuje do odzyskania władzy. Co do tego nie ma wątpliwości. Jednak to ona jest Matką Smoków. W sumie, taki tytuł też bym chętnie przygarnęła.
2. Dziewczyna z Tatuażem - Tatuaż
(The Girl with the Dragon Tatto, 2011)
Mój ulubieniec pod wieloma względami. Również tymi smoczymi. Chociaż smok jaki tutaj występuje jest martwy, bo to w końcu tatuaż, i tak ukradł mi serce. Pogłębia on mój dylemat - uważam tatuaże za sztukę, ale znam swoją zmienność która sprawia, że raczej żadnego sobie nie zrobię, a tatuaż Lisbeth budzi we mnie na takowy chęć. Tak naprawdę, jestem zachwycona samą Lisbeth Salander i chyba wszystkim co z nią związane, ale to taki szczególik.
1. Mulan - Mushu
(Mulan, 1998)
Wystarczy cofnąć się o trzy posty wstecz by zobaczyć, że Mulan to bajka, która u mnie wygrywa pod wieloma względami. W tym przypadku również. Ale jak można nie kochać albo chociaż nie lubić Mushu? Przecież to chodząca skarbnica pozytywnej energii, pomieszania z pomerdaniem i świetnych tekstów. Nic tylko uwielbiać. Bo niby chce dobrze, chce pomóc, rzecz jasna samemu zyskując jak najwięcej lub ratując przy tym własną skórę, ale jest w tym tak szczery. No ratowałabym z nim Chiny!
A jaki jest Twój wybór?
A jaki jest Twój wybór?
Książkowa Saphira i Smoczyca ze Shreka, zdecydowanie :)
OdpowiedzUsuń