#książka - "Dracula" B.Stoker
Niedawno, przeglądając inne blogaski, natknęłam się na listę stu książek BBC, które należy przeczytać. Przyglądałam się jej i dostrzegłam mnóstwo pozycji, które już znam i wiele takich, które od dawna chciałam przeczytać. Wśród tych ostatnich był Bram Stoker i jego "Dracula". Książek o wampirach w życiu czytałam mnóstwo, a nadal nie sięgnęłam po klasykę tematu. A, że moja przyjaciółka takową posiada, nie musiałam szukać daleko.
Moda na wampiry chyba już minęła. Chociaż, jeśli się tak dłużej zastanowić i spojrzeć po przestrzeni lat - wampiry w modzie będą zawsze. W mniejszym lub w większym stopniu, ale będą. Po prostu są swego rodzaju łatwym chwytem marketingowym. Zawsze dobrze sprzedającym się produktem, bez względu na to po raz który, ten kotlet jest odgrzewany. Nikt mi nie wmówi, że nie znajdą się osoby, które nie pójdą do kina lub nie sięgną po książkę, tylko po to by zobaczyć kolejny portret krwiopijcy. Z reguły bardziej karykaturalny od pierwszego, ale to temat na zupełnie inny wywód.
Zanim w opinii ogólnej wampir został przystojnym chłoptasiem, mieniącym się niczym kula dyskotekowa w promieniach słonecznych lub mordercą niewinnych wiewiórek, siał postrach jako konspirator i morderca. Takim wampira stworzył Stoker w swojej powieści "Dracula".
Jonathan Harker, młody prawnik na co dzień mieszkający w Anglii, wyrusza do Transylwanii na spotkanie z hrabim Draculą, w celu sfinalizowania zakupu posiadłości w Londynie przez obcokrajowca. Początkowo miła wizyta, zaczyna przybierać co raz to dziwniejszy obrót, przysparzając młodzieńcowi nie lada kłopoty. W tym samym czasie narzeczona Harkera - Mina, oczekuje jego powrotu, przebywając u swojej przyjaciółki Lucy.
Ciężko nakreślić fabułę książki, nie zdradzając przy tym wielu istotnych szczegółów rujnujących całą niespodziankę i radość z czytania. To jest właśnie niezwykle intrygujące w tej powieści. Skonstruowana jest w taki sposób, że choć domyślasz się co może wydarzyć się dalej, nie jesteś w stu procentach pewien swych domysłów. Nadaje to dreszczyku lekturze, a Ciebie, mój drogi czytelniku, absorbuje bez końca. Masz moje słowo.
Na pewno w dzisiejszych czasach, po gimbazylionie znanych nam już portretów wampirów, Dracula nie będzie budził w nas monstrualnego przerażenia. Patrzymy na wampiryzm z lekką dozą rezerwy, poprzez wizerunek wampira obecny w popkulturze. Dlatego nie ma się co dziwić czytelnikom. Nie ulega jednak wątpliwości, że postać Draculi to najmroczniejszy z wampirów o jakich możemy czytać. Widać, że nie jest wytworem chwilowej mody, a okresu gdy zamiast maskotki, wampir miał być przerażającym drapieżnikiem, łaknącym ludzkiej krwi.
Jedynym aspektem tej książki, jaki mogłabym uznać za jej minus jest forma w jakiej jest napisana. Powieść epistolarna, bo tak to ładnie i profesjonalnie się nazywa (jednak liceum czegoś mnie chyba nauczyło), to powieść pisana w formie listów. Tutaj ilość listów wyprzedzają dzienniki. Większość rozdziałów prowadzonych jest jako dzienniki bohaterów, a dopiero później są wymieniane między nimi listy, notatki czy wycinki gazet. Dzięki temu narracja prowadzona jest w sposób dość niecodzienny i ciekawy. Nie utrudnia to znacząco lektury, jednak wiem, że nie każdemu taki sposób narracji przypada do gustu.
Wiele się dzieje w tej książce, racja. Jednak czuć w niej, nie tylko w wizerunku tytułowego bohatera, że nie jest wytworem czasów współczesnych. Widać w niej dopracowanie tematu, rzetelność, a co najciekawsze, można w niej znaleźć wiele aspektów życia wampira rozwiniętych czy też użytych w niektórych z jego dzisiejszych portretów. To tylko pokazuje, że Stocker stworzył pozycję, której nie da się nie nazwać klasykiem gatunku.
"Dracula" przerażał w czasach gdy powstał (opublikowano go w roku 1987) i przeraża do dziś. Może teraz w stopniu mniejszym, ale jednak nadal przeraża. I stawiam jako pewnik, że będzie to robił jeszcze przez długie lata.
Moda na wampiry chyba już minęła. Chociaż, jeśli się tak dłużej zastanowić i spojrzeć po przestrzeni lat - wampiry w modzie będą zawsze. W mniejszym lub w większym stopniu, ale będą. Po prostu są swego rodzaju łatwym chwytem marketingowym. Zawsze dobrze sprzedającym się produktem, bez względu na to po raz który, ten kotlet jest odgrzewany. Nikt mi nie wmówi, że nie znajdą się osoby, które nie pójdą do kina lub nie sięgną po książkę, tylko po to by zobaczyć kolejny portret krwiopijcy. Z reguły bardziej karykaturalny od pierwszego, ale to temat na zupełnie inny wywód.
(Tak, udaje hipstera i mam instagram. Niestety wątpię bym miała inne zdjęcia tej książki. To pierwsza opisywana tutaj, która nie jest moją własnością.)
Jonathan Harker, młody prawnik na co dzień mieszkający w Anglii, wyrusza do Transylwanii na spotkanie z hrabim Draculą, w celu sfinalizowania zakupu posiadłości w Londynie przez obcokrajowca. Początkowo miła wizyta, zaczyna przybierać co raz to dziwniejszy obrót, przysparzając młodzieńcowi nie lada kłopoty. W tym samym czasie narzeczona Harkera - Mina, oczekuje jego powrotu, przebywając u swojej przyjaciółki Lucy.
Ciężko nakreślić fabułę książki, nie zdradzając przy tym wielu istotnych szczegółów rujnujących całą niespodziankę i radość z czytania. To jest właśnie niezwykle intrygujące w tej powieści. Skonstruowana jest w taki sposób, że choć domyślasz się co może wydarzyć się dalej, nie jesteś w stu procentach pewien swych domysłów. Nadaje to dreszczyku lekturze, a Ciebie, mój drogi czytelniku, absorbuje bez końca. Masz moje słowo.
Na pewno w dzisiejszych czasach, po gimbazylionie znanych nam już portretów wampirów, Dracula nie będzie budził w nas monstrualnego przerażenia. Patrzymy na wampiryzm z lekką dozą rezerwy, poprzez wizerunek wampira obecny w popkulturze. Dlatego nie ma się co dziwić czytelnikom. Nie ulega jednak wątpliwości, że postać Draculi to najmroczniejszy z wampirów o jakich możemy czytać. Widać, że nie jest wytworem chwilowej mody, a okresu gdy zamiast maskotki, wampir miał być przerażającym drapieżnikiem, łaknącym ludzkiej krwi.
Jedynym aspektem tej książki, jaki mogłabym uznać za jej minus jest forma w jakiej jest napisana. Powieść epistolarna, bo tak to ładnie i profesjonalnie się nazywa (jednak liceum czegoś mnie chyba nauczyło), to powieść pisana w formie listów. Tutaj ilość listów wyprzedzają dzienniki. Większość rozdziałów prowadzonych jest jako dzienniki bohaterów, a dopiero później są wymieniane między nimi listy, notatki czy wycinki gazet. Dzięki temu narracja prowadzona jest w sposób dość niecodzienny i ciekawy. Nie utrudnia to znacząco lektury, jednak wiem, że nie każdemu taki sposób narracji przypada do gustu.
Wiele się dzieje w tej książce, racja. Jednak czuć w niej, nie tylko w wizerunku tytułowego bohatera, że nie jest wytworem czasów współczesnych. Widać w niej dopracowanie tematu, rzetelność, a co najciekawsze, można w niej znaleźć wiele aspektów życia wampira rozwiniętych czy też użytych w niektórych z jego dzisiejszych portretów. To tylko pokazuje, że Stocker stworzył pozycję, której nie da się nie nazwać klasykiem gatunku.
"Dracula" przerażał w czasach gdy powstał (opublikowano go w roku 1987) i przeraża do dziś. Może teraz w stopniu mniejszym, ale jednak nadal przeraża. I stawiam jako pewnik, że będzie to robił jeszcze przez długie lata.
Czy Ciebie też denerwuje to, że we współczesnych książkach wampiry prawie zawsze żyją w symbiozie z ludźmi? Wampir powinien siedzieć w dzień w piwnicy i zwabiać swoje ofiary, ewentualnie w nocy wychodzić i polować, a nie zakochiwać się w śmiertelniczkach! :)
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak bardzo mnie to irytuje, ale chyba się już do tego przyzwyczaiłam. Dlatego Dracula tak bardzo mi się podobał. Wampir z krwi i kości, a nie użalająca się nad sobą kreatura.
UsuńSama chyba zajrzę na tę listę BBC :) Draculę zapewne warto przeczytać... No jednak taka klasyka. Choć mnie jakoś nie ciągnie.
OdpowiedzUsuńNa liście jest wiele ciekawych pozycji, tylko kiedy je wszystkie poznać?
UsuńUwielbiam Drakulę! Jest to jedna z pierwszych książek o wampirach którą przeczytałam, gdy zaczęłam jarać się krwiopijcami. Tak właśnie powinien wyglądać rasowy wampir, a nie jakaś użalająca się nad sobą ciota, której nawet nie można nazwać wampirem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, M.
To już klasyka. Dawno temu czytałam tę książkę, muszę sobie ją odświeżyć.
OdpowiedzUsuńOd dawna chce poznac historię Draculi i miałam to zrobić za pomocą filmu, ale zachęciłaś mnie o wiele bardziej do książki :)
OdpowiedzUsuńBardzo mi się podoba twój styl pisania. A co do Draculi, to bardzo chcę poznać jego historię.
OdpowiedzUsuńJeszcze ,,Draculi" nie czytałam, ale mam w planach. Jestem ciekawa, czy mi przypadnie do gustu firma książki.
OdpowiedzUsuńWszystko ok, tylko czemu zauważam taki "hejt" w stronę instagrama i to Twoje "udaję hipstera". To już nie pierwszy raz, kiedy zauważam u Ciebie coś takiego. To są niepotrzebne wstawki, które niektóre osoby potrafią naprawdę zirytować. Masz takie zdjęcie to je wstaw, nikt by nie zwrócił na to uwagi, ale oczywiście trzeba było dodać ten bezsensowny podpis. A przede wszystkim, nie trzeba być hipsterem by mieć instagram, nie każdy hipster musi być obiektem kpin. Nie generalizuj, bo możesz niektórych urazić.
OdpowiedzUsuńTaki "nawyk" i moje podejście do instagrama to tylko i wyłącznie odbicie tego jak sama z nim zaczynałam. Wśród ludzi, którzy sądzili, że liczy się tylko liczba obserwowanych i serduszek, a Twój insta to odbicie Ciebie i Twojego fejmu więc wszystko w nim musi być nieskazitelne i perfekcyjne. Rzecz dla mnie totalnie chora, stąd moje humorzaste podejście do tematu. Nie w głowie mi obrażanie ludzi z powodu ich hipsteryzmu, najczęściej to świetne źródło uśmiechu. :)
UsuńStudentka i nie zerknęła do źródła? Listę stu (a nawet dwustu) ulubionych książek to tworzyli czytelnicy nadsyłając głosy do BBC. BBC nie rekomendowało tych książek. Za każdym razem jak czytam to, moja wiara w ludzkość jest bardziej podkopywana niż podczas czytania statystyk o ilości nieczytających Polaków.
OdpowiedzUsuńDracula nie był pierwszą książką o wampirach. Pierwsza była "Carmilla". Jakieś 20 lat przed, jeśli dobrze pamiętam.
Nie zgodzę się, że w opinii ogólnej wampir jest utożsamiany ze Zmierzchem czy czymś tam innym do czego pijesz. Prędzej z którąś z wersji Draculi. A jest tyle różnych opowieści o wampirach (z różnych stron świata), że naprawdę nie ma sensu roztrząsać tego Zmierzchu. I nie uważam, żeby była jakaś specjalna moda na wampiry, ot, co jakiś czas się pojawiają nowe historie.
Uważam, że Dracula jest przeceniony. Ba, moim zdaniem to tragedia, którą powinno się wykreślić z klasyki i lektur szkolnych. Informacje o grupach krwi pojawiły się już w kilka lat po publikacji Drakuli, więc bardzo mi zgrzytało jak kilku chłopa bez problemu dokonało transfuzji krwi. Bardzo mi się nie podobało jak się autor z wyższością wyrażał o terenach i kulturze mijanych krajów europejskich. Ale najgorsze co to zrobienie z genialnego dowódcy głupka-wampira, który po długim, długim czasie nie umie wykorzystywać swoich umiejętności. Natomiast ledwo co zmieniona młodka, jest w stanie obrócić moc Draculi przeciwko niemu. Logiczne. Pisze z pamięci, bo czytałam jakiś rok temu i ledwo dobrnęłam do końca.
Dracula może i jest przerażający, ale jak dla mnie jest przerażający pod względem miałkości i tego, że postawiono go na piedestale i zrobiono klasyką.
Jest wiele różnych opowieści o wampirach, mi przypadło do gustu opowiadanie "Wampir Ltd." Josefa Nesvadby (1964). Ciekawe było przedstawienie wampirów w "Dzieciach Nocy" Witolda Jabłońskiego. To są historie, które przychodzą mi na szybko. Poniekąd wampirem był Gerald Tarrant z Trylogii Zimnego Ognia, gdy go przycisnęło mógł żywić się krwią.
Życzenia świąteczne zawsze najlepiej składać osobiście, jednak ponieważ nie mam takiej możliwości, postanowiłam zrezygnować z oklepanych formułek i dla wszystkich moli książkowych przygotować w tym roku coś specjalnego :). Zapraszam na mojego bloga, na którym znajdziesz filmik, który możesz potraktować jako kartkę świąteczną w wersji deluxe ;). Mam nadzieję, że Ci się spodoba i WESOŁYCH ŚWIĄT! :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Esa
Wpisuję na swoją listę "do przeczytania" :)
OdpowiedzUsuńJeśli Drakula przypadł CI do gusty Bardzo Mocno polecam HISTORYKA :D
OdpowiedzUsuń