#książka - "Wołanie kukułki". R.Galbraith
Nie lubię wypowiadać się, w jakikolwiek sposób, na temat serii czy sag jakby były jedną książką. Niby wszystkie są ze sobą połączone, ale każda z nich to nieco inna historia i potrafią różnić się od siebie diametralnie. Podczas gdy pierwsza część zachwyca, druga depcze jej po piętach, trzecia nudzi po to by czwarta sprawiła, że opada nam szczęka. Fakt, schemat ten nie zawsze jest adekwatny, ale jego przesłanie chyba tak. Nie da się, przynajmniej moim skromnym zdaniem, oceniać trylogii, sag czy serii jako jedności. Ktoś lub coś na tym straci. Im więcej serii zaczynam czytać, tym bardziej utwierdzam się w swoim przekonaniu.
Ostatnio utwierdziła mnie w tym temacie twórczość Roberta Galbraitha. Kto nie wie, tego oświecam, iż pisarz ten to nikt inny jak pseudonim uwielbianej przez miliony J.K. Rowling. Nasza ukochana twórczyni magicznego świata, zebrała się w sobie i spróbowała (ponownie) zmienić te słodką etykietkę. Czy jej wyszło? Kwestia gustu, jak zawsze.
"Wołanie kukułki" to historia weterana wojennego, Cormorana Strike'a, który po wypadku i utracie nogi zostaje prywatnym detektywem. W momencie gdy jego życie, zarówno prywatne jak i zawodowe, sypie się na łeb na szyje, dostaje zlecenie. Ma rozwikłać zagadkę samobójstwa supermodelki, które wszyscy biorą za pewnik.
Pierwszą rzeczą za jaką bezapelacyjnie kocham te książkę, są główne postacie. Cormoran to taki typ bohatera, który bardzo intryguje. Ma charakterek, zawiłą przeszłość i mało kiedy jest milusi. Roztacza wokół siebie niezwykle intrygującą aurę tajemnicy, co przeze mnie w kreacji postaci jest bardzo lubiane. Również jego asystentka - Robin, jest bardzo ciekawą bohaterką. Jedną z lepiej "skrojonych" kobiet w kryminałach (Salander i Sachs zawsze będą wyżej) z jakimi dane mi się było spotkać w ostatnim czasie. Rezolutną dziewuszką z ciekawym podejściem do swojego, momentami gburowatego, szefa.
Co do historii - coś mi tutaj nie pasowało. Czegoś bardzo mocno mi tu brakowało. Czego? Jakiegoś dużego zwrotu akcji. Śledztwo toczy się tutaj powoli, wręcz ślamazarnie momentami. Fakt, zapewne oddaje przy tym realizm spraw tego typu, ale jak wiemy fikcja literacka działa cuda. Osobiście lubię gdy dużo się dzieje (chyba tak mi już zostanie po Martinie), gdy z każdą kolejną stroną chce więcej i więcej. Tutaj nie do końca tak jest. Bo niby się dzieje - kolejne przesłuchania, kolejne ataki, kolejne tajemnice wychodzące na światło dziennie, ale wszystko jest mono stopniowane. Ale to nie przeszkadza. Dzięki temu, "Wołanie kukułki" ma swój klimat i trzyma w napięciu.
Sposobowi opisywania Londynu nie mam nic do zarzucenia. Budował swój własny, mglisty, deszczowy, momentami wręcz lekko depresyjny klimat. Do tego, podobała mi się tu jeszcze jedna rzecz - opis świata show-biznesu. Tych wszystkich mechanizmów jakie się nim władają, żądzy pieniądza, upadku sław.
Dla kogoś kto lubi kryminały, ale nie lubi w nich brudu i obrzydzenia związanego ze zbrodnią, jest to pozycja idealna. Względnie spokojna, klimatyczna (ach, ten Londyn), intrygująca i wolna od makabryzmu zbrodni historia. Jednak, ktoś kto szuka w kryminale krwi i brudu, może się lekko rozczarować.
Czy Rowling się odnalazła? Ciężko stwierdzić. Niby jest fajnie, ale jednak czegoś brakuje. Przynajmniej mnie. Pamiętam, że trochę się z tą książką męczyłam. Mimo to z zaciekawieniem sięgnęłam po kolejną część przygód tego sympatycznego duetu - "Jedwabnik", który wywarł na mnie zupełnie inne wrażenie, a o czym na pewno nie omieszkam wspomnieć.
Co powiecie na post koncertowy? Przebieram nogami po wczorajszym i chętnie się z wami podzielę wrażeniami, jeśli tylko jesteście ciekawi. ;)
Ostatnio utwierdziła mnie w tym temacie twórczość Roberta Galbraitha. Kto nie wie, tego oświecam, iż pisarz ten to nikt inny jak pseudonim uwielbianej przez miliony J.K. Rowling. Nasza ukochana twórczyni magicznego świata, zebrała się w sobie i spróbowała (ponownie) zmienić te słodką etykietkę. Czy jej wyszło? Kwestia gustu, jak zawsze.
"Wołanie kukułki" to historia weterana wojennego, Cormorana Strike'a, który po wypadku i utracie nogi zostaje prywatnym detektywem. W momencie gdy jego życie, zarówno prywatne jak i zawodowe, sypie się na łeb na szyje, dostaje zlecenie. Ma rozwikłać zagadkę samobójstwa supermodelki, które wszyscy biorą za pewnik.
Pierwszą rzeczą za jaką bezapelacyjnie kocham te książkę, są główne postacie. Cormoran to taki typ bohatera, który bardzo intryguje. Ma charakterek, zawiłą przeszłość i mało kiedy jest milusi. Roztacza wokół siebie niezwykle intrygującą aurę tajemnicy, co przeze mnie w kreacji postaci jest bardzo lubiane. Również jego asystentka - Robin, jest bardzo ciekawą bohaterką. Jedną z lepiej "skrojonych" kobiet w kryminałach (Salander i Sachs zawsze będą wyżej) z jakimi dane mi się było spotkać w ostatnim czasie. Rezolutną dziewuszką z ciekawym podejściem do swojego, momentami gburowatego, szefa.
Co do historii - coś mi tutaj nie pasowało. Czegoś bardzo mocno mi tu brakowało. Czego? Jakiegoś dużego zwrotu akcji. Śledztwo toczy się tutaj powoli, wręcz ślamazarnie momentami. Fakt, zapewne oddaje przy tym realizm spraw tego typu, ale jak wiemy fikcja literacka działa cuda. Osobiście lubię gdy dużo się dzieje (chyba tak mi już zostanie po Martinie), gdy z każdą kolejną stroną chce więcej i więcej. Tutaj nie do końca tak jest. Bo niby się dzieje - kolejne przesłuchania, kolejne ataki, kolejne tajemnice wychodzące na światło dziennie, ale wszystko jest mono stopniowane. Ale to nie przeszkadza. Dzięki temu, "Wołanie kukułki" ma swój klimat i trzyma w napięciu.
Sposobowi opisywania Londynu nie mam nic do zarzucenia. Budował swój własny, mglisty, deszczowy, momentami wręcz lekko depresyjny klimat. Do tego, podobała mi się tu jeszcze jedna rzecz - opis świata show-biznesu. Tych wszystkich mechanizmów jakie się nim władają, żądzy pieniądza, upadku sław.
Dla kogoś kto lubi kryminały, ale nie lubi w nich brudu i obrzydzenia związanego ze zbrodnią, jest to pozycja idealna. Względnie spokojna, klimatyczna (ach, ten Londyn), intrygująca i wolna od makabryzmu zbrodni historia. Jednak, ktoś kto szuka w kryminale krwi i brudu, może się lekko rozczarować.
Czy Rowling się odnalazła? Ciężko stwierdzić. Niby jest fajnie, ale jednak czegoś brakuje. Przynajmniej mnie. Pamiętam, że trochę się z tą książką męczyłam. Mimo to z zaciekawieniem sięgnęłam po kolejną część przygód tego sympatycznego duetu - "Jedwabnik", który wywarł na mnie zupełnie inne wrażenie, a o czym na pewno nie omieszkam wspomnieć.
Co powiecie na post koncertowy? Przebieram nogami po wczorajszym i chętnie się z wami podzielę wrażeniami, jeśli tylko jesteście ciekawi. ;)
Ja tę książkę mam dopiero w planach, więc osądzac nie będę, ale HP to już nic nie pobije ;)
OdpowiedzUsuńPost koncertowy może być fajnym urozmaiceniem :)
OdpowiedzUsuńMoże kiedyś przeczytam tę książkę, wydaje się fajna :D
OdpowiedzUsuńpost koncertowy to świetny pomysł
już nie mogę się doczekać :*
obserwuję ♥
http://michalinastaniec.blogspot.com/
A ja zarówno Wołanie Kukułki jak i Jedwabnika bardzo miło wspominam, bo nie było tam wątku miłosnego między naszym Strikiem a jego trochę za idealną sekretarką :D
OdpowiedzUsuńZgodzę się, że serie książek nie da się ocenić jako jedność.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce :)
Recenzje Anzu [klik]
Już od kilku tygodni się zastanawiam czy kupić, hah. Z jednej strony Rowling i dość ciekawy opis, z drugiej niesamowicie długa lista innych książek, które chcę. Biorąc pod uwagę recenzję może poczekam do marca.
OdpowiedzUsuńhttp://w-papierowym-swiecie.blogspot.com/
Oprócz fantastycznego Harrego Pottera tej autorki próbowałam też przeczytać "Trafny Wybór", ale z przykrością stwierdzam, że dla mnie ta książka nie jest dobra i nawet jej nie dokończyłam. Jednak zmierzę się z nią podobnie, bo nie mogę tak tego zostawić. Co do "Wołania kukułki" to nie czuje zainteresowania tą książką.
OdpowiedzUsuńMnie niczego nie brakowało, to dla mnie świetny kryminał.Teraz będę czytać część drugą :)
OdpowiedzUsuńTa książka jest w jednej z bibliotek, do których chodzę i za każdym razem kiedy ją widzę zastanawiam się czy ją wziąć. Jednak chyba nie jest dla mnie, bo jak do tej pory nie mogę się do niej przekonać.
OdpowiedzUsuńTo przewspaniała książka. Strasznie mi się podobała :)
OdpowiedzUsuńNie czytałam jeszcze :)
OdpowiedzUsuńhttp://cytruskowa.blogspot.com/
Mam w planach. ;)
OdpowiedzUsuń"Wołanie kukułki" to jednak z książek, po które muszę koniecznie sięgnąć. Przyznaję, że znalazła się ona na mojej liście przede wszystkim ze względu na autorstwo Rowling. Kryminałów zbyt często nie czytam, jednak czytając Twój opis mam wrażenie, że książka powinna mi się spodobać :).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Książkowe Wyzwania
Pierwszą książką jaką przeczytałam J.K. Rowling to był Trafny Wybór, który bardzo mi się spodobał. Dlatego też chyba sięgnę w niedługim czasie po tą pozycję. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńUwielbiam kryminały, więc z chęcią przeczytam ;-)
OdpowiedzUsuńKocham Rowling! Ta książka jest na mojej liście już dłuższy czas.
OdpowiedzUsuń