#książka - "Milion małych kawałków" J.Frey
Cały czas wspominam o liście, którą sama nazwałam "listą książek, które mieć musisz". Od niedawna ta lista co raz bardziej topnieje. Jestem z tego bardzo zadowolona. Pozycja, którą dziś przedstawię od dłuższego czasu na niej była. Teraz w końcu mam ją w swojej biblioteczce.
James to alkoholik, narkoman i przestępca. Budzi się w samolocie, ma rozcięty policzek, brakuje mu 4 przednich zębów i pamięci o tym co działo się przez ostatnie dwa tygodnie. Trafia do najstarszego ośrodka odwykowego w którym wszyscy dziwią się, jakim cudem jeszcze żyje. Dziesięcioletnie uzależnienie od alkoholu i trzyletnie od narkotyków, nie może wróżyć mu nic dobrego.
Najważniejsze o czym należy pamiętać to fakt, że ta książka to autobiografia. To autentyczna historia życia autora. Opis jego zmagań z nałogami, w momencie gdy miał 23 lata. I to bardzo mocno czuć.
Sposób w jaki prowadzona jest narracja ewidentnie to pokazuje. Tekst jest niewyjustowany, brak w nim myślników, a interpunkcja to rzecz względna. Wszystko to przypomina o realności tej historii.
Bardzo, ale to bardzo polubiłam Jamesa. Jego tok rozumowania, choć nie zawsze wydawał mi się słuszny, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Nie trzeba przeczytać wiele by zrozumieć, że jest to człowiek niezwykle odważny. Mówiąc wprost, zaimponował mi w kilku sytuacjach, których zdradzać nie chcę. Człowiek nabiera do niego swego rodzaju respektu i szacunku, choć był alkoholikiem i narkomanem najniższego szczebla.
Zarówno on, jak i jego przyjaciele z Ośrodka pokazują przeróżne sytuacje ludzi względem nałogów. To jak w nie wpadli, przechodzili i jak się z nich leczyli. Mniej lub bardziej skutecznie. Obrazują ludzki upadek i powrót do pionu. I robią to naprawdę świetnie. Nie sposób nie polubić większości z nich.
Bohaterowie są autentyczni. Choć przez niektórych kategoryzowani byliby do najniższej z możliwych grup społecznych, są normalnymi ludźmi. Tylko, że im w życiu nie wyszło. Napotkali na swoich drogach przeróżne przeciwności z którymi mogli się uporać jedynie przy pomocy używek. W końcu nikt nie jest idealny.
"Milion małych kawałków" to świetna lekcja. Nie uważam siebie za człowieka z delikatną psychiką, ale ta opowieść mnie poruszyła. I to bardzo mocno. Na sam koniec uroniłam nawet kilka łez poznając dalsze losy towarzyszy Jamesa z odwyku. Mocna, genialna, absorbująca i niezwykle dająca do myślenia opowieść, którą warto przeczytać.
James to alkoholik, narkoman i przestępca. Budzi się w samolocie, ma rozcięty policzek, brakuje mu 4 przednich zębów i pamięci o tym co działo się przez ostatnie dwa tygodnie. Trafia do najstarszego ośrodka odwykowego w którym wszyscy dziwią się, jakim cudem jeszcze żyje. Dziesięcioletnie uzależnienie od alkoholu i trzyletnie od narkotyków, nie może wróżyć mu nic dobrego.
Najważniejsze o czym należy pamiętać to fakt, że ta książka to autobiografia. To autentyczna historia życia autora. Opis jego zmagań z nałogami, w momencie gdy miał 23 lata. I to bardzo mocno czuć.
Sposób w jaki prowadzona jest narracja ewidentnie to pokazuje. Tekst jest niewyjustowany, brak w nim myślników, a interpunkcja to rzecz względna. Wszystko to przypomina o realności tej historii.
Bardzo, ale to bardzo polubiłam Jamesa. Jego tok rozumowania, choć nie zawsze wydawał mi się słuszny, zrobił na mnie ogromne wrażenie. Nie trzeba przeczytać wiele by zrozumieć, że jest to człowiek niezwykle odważny. Mówiąc wprost, zaimponował mi w kilku sytuacjach, których zdradzać nie chcę. Człowiek nabiera do niego swego rodzaju respektu i szacunku, choć był alkoholikiem i narkomanem najniższego szczebla.
Zarówno on, jak i jego przyjaciele z Ośrodka pokazują przeróżne sytuacje ludzi względem nałogów. To jak w nie wpadli, przechodzili i jak się z nich leczyli. Mniej lub bardziej skutecznie. Obrazują ludzki upadek i powrót do pionu. I robią to naprawdę świetnie. Nie sposób nie polubić większości z nich.
Bohaterowie są autentyczni. Choć przez niektórych kategoryzowani byliby do najniższej z możliwych grup społecznych, są normalnymi ludźmi. Tylko, że im w życiu nie wyszło. Napotkali na swoich drogach przeróżne przeciwności z którymi mogli się uporać jedynie przy pomocy używek. W końcu nikt nie jest idealny.
"Milion małych kawałków" to świetna lekcja. Nie uważam siebie za człowieka z delikatną psychiką, ale ta opowieść mnie poruszyła. I to bardzo mocno. Na sam koniec uroniłam nawet kilka łez poznając dalsze losy towarzyszy Jamesa z odwyku. Mocna, genialna, absorbująca i niezwykle dająca do myślenia opowieść, którą warto przeczytać.
lubimyczytac.pl | ask.fm | google+ | tumblr | instagram
Myślałam że chodzi o Janę Frey, ale i tak cieszę się, że tutaj się znalazłam. Książkę dopisuję do listy "przeczytać, najlepiej jak najszybciej" :) Może to nie zabrzmi zbyt dobrze, ale bardzo lubię temat nałogów.
OdpowiedzUsuńWygląda na to, że to mocna książka!
OdpowiedzUsuńTakie poruszające książki są najlepsze, gdyż zostają na długo w pamięci. Gdy nadarzy się okazja to z pewnością po nią sięgnę :)
OdpowiedzUsuńJakoś nie ciągnie mnie do takich książek. Nie lubię czytać o tym że ktoś sobie życie zniszczył i to jeszcze narkoman.
OdpowiedzUsuńhttp://kochamczytack.blogspot.com/
Nominowałam cie na swoim blogu do Liebster Blog Awards!
OdpowiedzUsuńMiłej zabawy!
http;//slowniksztuki.blogspot.com/
Ojj dawno nie wchodziłam w taką tematykę i nie wiem czy będę chciała...
OdpowiedzUsuńTo druga recenzja tej ksiażki jaką dzisiaj czytam. Z pewnościa sięgne po t a ksiażke, tym bardziej, że ta tematyka bardzo mnie od dłuższego czasu intryguje.
OdpowiedzUsuńMam w planach przeczytać tę książkę...od tysięcy lat...Kiedy uda mi się to zrobić?!
OdpowiedzUsuńBardzo chętnie zapoznam się z tą książką :)
OdpowiedzUsuńJeśli będę miała ochotę, to z chęcią przeczytam. :)
OdpowiedzUsuńNo kurczę no, dosłownie wszędzie widzę tę książkę i czym bardziej chcę tę powieść, to tym bardziej mnie ona prześladuje! Muszę jak najprędzej ją przeczytać, bo jak te prześladowania się nasilą, to po jakimś czasie będę się bała wyjść z domu ;)
OdpowiedzUsuńa ja czytałam Endgame tego autora i dlatego bardzo chciałabym zapoznać się z tą pozycją :)
OdpowiedzUsuńSłyszałam już o tej książce i mam na nią ochotę ;)
OdpowiedzUsuńNie miałam okazji przeczytać tej książki, ale mam nadzieję, że wkrótce się to zmieni :)
OdpowiedzUsuńWow naprawdę świetna recenzja! jestem pod wrażeniem :) Tytuł przemknął mi się gdzieś, lecz chyba to nie moje klimaty...Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńwww.oczytane.blog.pl
Odkąd ją zobaczyłam na jednym z forach jako polecaną książkę to jest na liście "must have" :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Insane z przy-goracej-herbacie.blogspot.com
Przeczytam przeczytam!
OdpowiedzUsuńMam ją w planach już od dawna! Jeśli lubisz tego typu książki mogę polecić Ci "Spragnionego" Augustena Burroughsa - również autobiografię, przerażającą i zabawną jednocześnie.
OdpowiedzUsuńSzablon przepiękny, recenzja też niczego sobie :) Książka już od dawna jest na mojej liści Must Read, ale teraz delektuje się Harrym Potterem :) Może kiedyś :)
OdpowiedzUsuńNo nie mam pojęcia dzięki komu działa i wygląda jak trzeba. :D
UsuńWpisałam tę książkę na listę TBR już dawno temu, jednak miałam wątpliwości co do kupienia jej. Myślę, że już za miesiąc będę mogła "zatopić w niej ząbki". :)
OdpowiedzUsuńwww.artystycznie-poukladana.blogspot.com
Zainteresowałaś mnie. Lubię wszystko co odbiega od normy i chociaż niewyjustowany tekst to dla mnie grzech śmiertelny, z chęcią sięgnę do tej książki przy najbliższej okazji. Do tego tytuł. Jezu, jak ja kocham takie tytułu! Płynie z nich jakaś magia, sama nie wiem, nie potrafię tego określić. Moje pierwsze skojarzenie raczej nie przywoływało historii o narkotykach, alkoholizmie, raczej coś mniej dramatycznego, ale to chyba jeszcze bardziej zachęca mnie do przeczytania tej powieści. I mówisz, że nie ma tam znaków interpunkcyjnych? To zupełnie tak, jakby ktoś spisywał swoją opowieść ot tak, na papierze. Urzekające, muszę to mieć w katalogu "przeczytane"! Jesli chodzi o samą fabułę to trochę przypomina mi "Wilka z Wall Street" tylko jest bardziej przyziemna. Jednak jak napisałaś o tym, że lekarze dziwili się, że facet jeszcze żyje to po prostu pierwsze moje mysli uciekły wlasnie do tego tytułu (który nota bene bardzo sobie cenię).
OdpowiedzUsuńPoza tym, ponieważ jestem tutaj pierwszy raz to nie mogę nie napisać o tym, że spodobała mi się nazwa bloga i link do bloga. Takie niepozorne i w sumie niby leniwe, ale jednak oryginalne. Lubie kreatywnych ludzi, więc muszę polubić i Ciebie. A ponieważ, z tego co się zobaczyłam, jesteś z mojego rocznika, to lubię Cię jeszcze bardziej :)
Pozdrawiam. :)
A jeśli masz chęć i chwilę czasu to zapraszam do siebie na #DziennikarskiPiątek i krótkie opowiadania :)
somethingdiffernet-imagine.blogspot.com
Bardzo się cieszę, że udało mi się Ciebie zaintrygować. Ta pozycja jest fenomenalna i naprawdę warto ją poznać. "Wilka z Wall Street" jeszcze nie czytałam, ale mam go na półce i jego czas się zbliża. :) Więc będę mieć porównanie.
UsuńRównież bardzo mi miło, że podoba Ci się w moich "skromnych progach". To bardzo cieszy i motywuje.
Również pozdrawiam i bez wątpienia zajrzę do Ciebie w wolnej chwili. :)
Jestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.
OdpowiedzUsuńBardzo dobra książka. Czytało się z przyjemnością.
OdpowiedzUsuń