#książka - "Czas wojny" M.Morpurgo
Co raz częściej przekonuje się, że nie tylko po okładce nie należy oceniać książek. One bywają naprawdę mylące. Podobnie ich grubość. Owszem, są osoby, które z zasady nie czytują cieńszych pozycji, twierdząc, że szkoda poświęcać im uwagi. Przyznaje, że i mnie się to zdarzało. Jednak kolejne pozycję tego typu uświadamiają mi jakże się myliłam.
Joey mieszka na wsi. Wiedzie spokojne życie u boku swojego przyjaciela. Przynajmniej do dnia gdy wybucha wojna. Wtedy Joey trafia na wojnę, sam. Musi znieść jej trudy - pracuje przy transporcie towarów i rannych oraz na roli. Dopiero później, gdy wojna powoli chyli się ku końcowi trafia do szpitala dla wojennych weteranów. Tam odnajduje dawnego przyjaciela, który ponownie chce się nim zaopiekować. Czy wspominałam już, że Joey to koń niezwykłej urody?
Pewne jest to, że ten post nie będzie długi. Sama książka nie jest zbyt długa, więc i tekst o niej takim nie będzie. A mógłby. Mógłby, bo to naprawdę rewelacyjna historia. Niepozorna, mająca niespełna 200 stron opowieść o bezinteresownej przyjaźni.
Nie ma się tutaj doszukiwać wyszukanego języka, obszernych opisów czy jakiegokolwiek skomplikowania językowego. To opowieść opowiedziana oczami zwierzęcia, a więc dość prosta. I w tej swojej prostocie, jest niezwykle urzekająca.
Czytelnik towarzyszy Joey'owi w jego niezwykłej podróży. Razem z nim poznaje kolejnych ludzi oraz swoich pobratymców. Ta pozycja to nie tylko nowe spojrzenie na przyjaźń między człowiekiem, a zwierzęciem, ale również na ich ogólne relacje. Czytając "Czas wojny" i mając swojego czworonożnego pupila, można zacząć się zastanawiać jak ta relacja wygląda z jego strony.
Ponadto, ta opowieść to zupełnie inne spojrzenie na wojnę. Historii osadzonych w tych realiach jest mnóstwo. Jednak mało która jest opowiedziana z tak ciekawej perspektywy jak ta. W końcu, czy ktokolwiek kiedyś zastanawiał się jak wyglądają ludzkie potyczki z perspektywy zwierząt? Może to i fikcja literacka, ale jakże skrzętnie poprowadzona.
Ciężko powiedzieć o tej książce wiele nie mówiąc o wszystkim. To naprawdę wciągająca historia. łatwa, szybka i przyjemna. Zwłaszcza jeśli lubi się zwierzęta. Krótki przerywnik wśród innych pozycji, niosący ze sobą nie tylko radość ale równie i łzy. Poruszająca opowieść, opowiedziana z zupełnie innej, dotychczas nieznanej perspektywy.
Joey mieszka na wsi. Wiedzie spokojne życie u boku swojego przyjaciela. Przynajmniej do dnia gdy wybucha wojna. Wtedy Joey trafia na wojnę, sam. Musi znieść jej trudy - pracuje przy transporcie towarów i rannych oraz na roli. Dopiero później, gdy wojna powoli chyli się ku końcowi trafia do szpitala dla wojennych weteranów. Tam odnajduje dawnego przyjaciela, który ponownie chce się nim zaopiekować. Czy wspominałam już, że Joey to koń niezwykłej urody?
Pewne jest to, że ten post nie będzie długi. Sama książka nie jest zbyt długa, więc i tekst o niej takim nie będzie. A mógłby. Mógłby, bo to naprawdę rewelacyjna historia. Niepozorna, mająca niespełna 200 stron opowieść o bezinteresownej przyjaźni.
Nie ma się tutaj doszukiwać wyszukanego języka, obszernych opisów czy jakiegokolwiek skomplikowania językowego. To opowieść opowiedziana oczami zwierzęcia, a więc dość prosta. I w tej swojej prostocie, jest niezwykle urzekająca.
Czytelnik towarzyszy Joey'owi w jego niezwykłej podróży. Razem z nim poznaje kolejnych ludzi oraz swoich pobratymców. Ta pozycja to nie tylko nowe spojrzenie na przyjaźń między człowiekiem, a zwierzęciem, ale również na ich ogólne relacje. Czytając "Czas wojny" i mając swojego czworonożnego pupila, można zacząć się zastanawiać jak ta relacja wygląda z jego strony.
Ponadto, ta opowieść to zupełnie inne spojrzenie na wojnę. Historii osadzonych w tych realiach jest mnóstwo. Jednak mało która jest opowiedziana z tak ciekawej perspektywy jak ta. W końcu, czy ktokolwiek kiedyś zastanawiał się jak wyglądają ludzkie potyczki z perspektywy zwierząt? Może to i fikcja literacka, ale jakże skrzętnie poprowadzona.
Ciężko powiedzieć o tej książce wiele nie mówiąc o wszystkim. To naprawdę wciągająca historia. łatwa, szybka i przyjemna. Zwłaszcza jeśli lubi się zwierzęta. Krótki przerywnik wśród innych pozycji, niosący ze sobą nie tylko radość ale równie i łzy. Poruszająca opowieść, opowiedziana z zupełnie innej, dotychczas nieznanej perspektywy.
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu 29,6cm + 1 cm/180cm
52 książki w 2016 - 10/52
Muszę koniecznie to przeczytać, bo znam tylko jedną książkę napisaną z perspektywy konia i jest to Mój Kary Anny Sewell, a jako, że uwielbiam te zwierzęta, nie przejdę obojętnie koło tego tytułu. W okolicach premiery już myślałam o tej książce, ale jakoś plany jej kupienia się rozeszły po kościach i dzięki Twojej recenzji sobie przypomniałam :)
OdpowiedzUsuńKurcze bardzo ciekawe :) tego typu książki jeszcze nie czytałam i jestem bardzo ciekawa narracji z perspektywy zwierzęcia
OdpowiedzUsuńTo jedna z książek, które bardzo chciałabym przeczytać. :-)
OdpowiedzUsuńWłaśnie na taką książkę mam teraz, w tym dosyć intensywnym czasie, w którym tkwię, ochotę ;)
OdpowiedzUsuńBardzo dobrze wiem, że czasami warto porzucić obszerne tomiszcza i sięgnąć po coś, co w naszych dłoniach prawie nic nie waży (w sensie materialnym). Może ten tytuł do mnie nie przemawia, jednak uświadomiłaś mi jedno - najwyższy czas wziąć w łapki lekturę tego pokroju. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Ja bardzo lubię cienkie książki (a mój kręgosłup to już w ogóle). A ten tytuł też mnie przekonuje ;)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię konie, ta historia zaś wydaje się interesująca :)
OdpowiedzUsuńMhm to może być historia o której nie sposób zapomnieć, mam nadzieję, że uda mi się ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie :*
http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/
Wydaje się ciakawa, aczkolwiek ostatnio mam ochotę na "cięższe" pozycje. Bo takich przerywników wpadało mi sporo.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Paulinka z
http://ksiegoteka.blogspot.com/
Nie słyszałam o tej pozycji, ale temat wojen w moim przypadku odpada :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, shelf-of-books.blogspot.com
Oglądałem film, a przyznam że nie zwykłem czytać ksiażek po obejrzeniu ich ekranizacji. Film Spielberga mnie strasznie zniechęcił, nie obejrzałem go do końca bo ilość patosu na minutę filmu była tak zatrważająca, że wymiękłem. Szkoda, bo może książka zaoferowałaby mi nieco ciekawsze przeżycia
OdpowiedzUsuń