#książka - "Lotnisko w Monachium" G.Baxter
Zbieram się do napisania tego tekstu już chyba trzeci dzień. Zbyt wiele wolnego źle na mnie wpływa. Chociaż, zależy kogo spytać. Zamiast siedzieć przy komputerze, gonie wszędzie załatwiając milion spraw. Starość to żadna radość.
Amerykanin mieszkający w Londynie odbiera telefon. Niemiecka policja informuje go o śmierci głodowej jego siostry. Kilka tygodniu później razem z ojcem i urzędniczką przydzieloną z ambasady, czekają na swój samolot do USA. Długie godziny jakie przychodzi im spędzić na lotnisku wywołują fale wspomnień.
Czasami, po przeczytaniu niektórych książek, zadaje sobie pytanie - "Czy ona naprawdę była mi potrzebna?". I czasem stwierdzam krótko, zwięźle i treściwie tak lub nie. Jednak czasem, mam dylemat bo obie odpowiedzi są poprawne. I to jest właśnie jedna z tych książek.
Wszystko dlatego, że "Lotnisko w Monachium" to książka wręcz idealna na jesień. Dla masochistów zwłaszcza. Jest melancholijna, nieco depresyjna i na pewno skłania do refleksji. Bohater wspomina swoje życie, jego dobre i złe strony. Poddaje analizie to co wie o swojej zmarłej siostrze. Zastanawia się nad tym co kieruje jego ojcem. I czytelnikowi udziela się ten refleksyjny nastrój.
Jednak żeby nie było tak idealnie - ta pozycja może zmęczyć w pewnym momencie. Nie ma w niej rozdziałów czy dialogów. Cały tekst jest jedną, długą opowieścią, która przypomina nieco ludzki umysł. Zupełnie jakbyśmy byli bohaterem, a cała historia odbywała się w naszej głowie. To już tym bardziej może zmęczyć czytelnika. Wszystko to potęguje wszechobecny chaos. Przeskoki czasowe, dłużyzny nie wpływają na korzyść książki.
Z drugiej strony, to opowieść pokazująca ludzkie zachowania. Gdy bohater rozmyśla nad życiem swoim i swojej rodziny, czytelnik dostrzega pewne schematy i zachowania. Wręcz dla nas niepoprawne. Dzięki temu Baxter pokazuje obraz ludzi zachodu. Dla nas może on być dziwny i niezrozumiały. I chyba o to też chodziło. Byśmy dostrzegli sposób działania innych.
Zbierając to wszystko w całość, nie umiem jednoznacznie określić czy ta pozycja mi się podobała. Z jednej strony zmęczyła mnie strasznie. Dłużyła się, była chaotyczna i niepoukładana. Z drugiej strony coś mi pokazała - nieco dziwaczne podejście do tematu rodziny i jej członków. Mogę stwierdzić jedno - jeśli ktoś nie lubi się nieco męczyć z książkami, niech odpuści. Jeśli jednak potrzebuje swego rodzaju refleksji i jesiennego masochizmu, to właśnie to.
Amerykanin mieszkający w Londynie odbiera telefon. Niemiecka policja informuje go o śmierci głodowej jego siostry. Kilka tygodniu później razem z ojcem i urzędniczką przydzieloną z ambasady, czekają na swój samolot do USA. Długie godziny jakie przychodzi im spędzić na lotnisku wywołują fale wspomnień.
Czasami, po przeczytaniu niektórych książek, zadaje sobie pytanie - "Czy ona naprawdę była mi potrzebna?". I czasem stwierdzam krótko, zwięźle i treściwie tak lub nie. Jednak czasem, mam dylemat bo obie odpowiedzi są poprawne. I to jest właśnie jedna z tych książek.
Wszystko dlatego, że "Lotnisko w Monachium" to książka wręcz idealna na jesień. Dla masochistów zwłaszcza. Jest melancholijna, nieco depresyjna i na pewno skłania do refleksji. Bohater wspomina swoje życie, jego dobre i złe strony. Poddaje analizie to co wie o swojej zmarłej siostrze. Zastanawia się nad tym co kieruje jego ojcem. I czytelnikowi udziela się ten refleksyjny nastrój.
Jednak żeby nie było tak idealnie - ta pozycja może zmęczyć w pewnym momencie. Nie ma w niej rozdziałów czy dialogów. Cały tekst jest jedną, długą opowieścią, która przypomina nieco ludzki umysł. Zupełnie jakbyśmy byli bohaterem, a cała historia odbywała się w naszej głowie. To już tym bardziej może zmęczyć czytelnika. Wszystko to potęguje wszechobecny chaos. Przeskoki czasowe, dłużyzny nie wpływają na korzyść książki.
Z drugiej strony, to opowieść pokazująca ludzkie zachowania. Gdy bohater rozmyśla nad życiem swoim i swojej rodziny, czytelnik dostrzega pewne schematy i zachowania. Wręcz dla nas niepoprawne. Dzięki temu Baxter pokazuje obraz ludzi zachodu. Dla nas może on być dziwny i niezrozumiały. I chyba o to też chodziło. Byśmy dostrzegli sposób działania innych.
Zbierając to wszystko w całość, nie umiem jednoznacznie określić czy ta pozycja mi się podobała. Z jednej strony zmęczyła mnie strasznie. Dłużyła się, była chaotyczna i niepoukładana. Z drugiej strony coś mi pokazała - nieco dziwaczne podejście do tematu rodziny i jej członków. Mogę stwierdzić jedno - jeśli ktoś nie lubi się nieco męczyć z książkami, niech odpuści. Jeśli jednak potrzebuje swego rodzaju refleksji i jesiennego masochizmu, to właśnie to.
Za możliwość przeczytania "Lotniska w Monachium" dziękuje wydawnictwu Czwarta Strona.
Przeczytam tyle, ile mam wzrostu 115,8 cm + 2,2cm/180cm
52 książki w 2016 - 46/52
Chyba na razie nie potrzebuje się bardziej dołować. Może na wiosnę ta książka będzie dla mnie o wiele lepsza :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tej książce :D
OdpowiedzUsuńOpis mnie z jednej strony zachęca, a z drugiej nie, gdyż no taka zwykła się ta książka wydaje, no ale te wspomnienia...wydaje mi się, że mogą być ciekawe, wzruszające i skłaniające do myślenia :D
O widzę, nawet, że napisałaś, że skłania do refleksji, więc chyba miałam rację ;)
Piszesz, że jest depresyjna, więc na jesień raczej dla wszystkich się nie nada, gdyż wtedy zazwyczaj każdy w deprechę popada, ale mi to nie przeszkadza, gdyż ja jestem odmieńcem i odlutkiem i w jesień akurat dopada mnie świetny nastrój :D
O jejciu, ten brak rozdziałów, dialogów itp to strasznie mnie przeraża :/
Na razie raczej odpuszczę sobie te ksiażkę, ale kto wie, może kiedyś ;)
Buziaki :*
pomiedzy-wersami.blogspot.com
Myślę, że książka by mnie zmęczyła ;)
OdpowiedzUsuńTeż mam takie wrażenie :)
UsuńPodpisuję się :)
Usuńnie mam ochoty, ale pomysł ze śmiercią głodową... zadziwiający :D
OdpowiedzUsuńBardzo zaciekawiła mnie sama fabuła tej powieści. Jestem ciekawa tego co skrywają strony. Kiedy tylko dopadnę ją w swoje ręce, natychmiast się za nią zabiorę.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam, Czytelnicza Eminencja
A ja czasem lubię zapoznać się z podobnymi historiami, jednak na najbliższy czas mam zaplanowanych kilka pozycji, więc będę musiała ten tytuł odwlec w czasie.
OdpowiedzUsuńPopieram, Rowling dobrze odnalazła się w świecie kryminału, tym bardziej cieszy mnie Twoja pochlebna opinia na temat drugiej części książki. Już mam na nią smaczka! :)
Pozdrawiam serdecznie- strefawyobrazni.blogspot.com
Mam wrażenie, że książka zbyt mocno, by mnie przytłoczyła. Lubię przeczytać takie zlewające się w jedną całość życiowe wspomnienia, ale muszę mieć na to odpowiedni nastrój. Szczerze muszę przyznać, że jestem na pograniczu przeczytać-odpuścić.
OdpowiedzUsuńOj, chyba jednak nie sięgnę po tą pozycję. Myślę, że to niezbyt korzystnie by na mnie wpłynęło. Zbyt trudna lektura jak na ten czas.
OdpowiedzUsuńCzasem i takie książki są potrzebne dla każdego czytelnika, ale na to musi być odpowiedni czas, a ja odnoszę wrażenie, że teraz potrzebuję jednak czegoś zupełnie innego ;)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej książce, ale się nie skuszę, bo mam wrażenie, że nudziłabym się w trakcie czytania...
OdpowiedzUsuń