#książka - "Ostatnia prawdziwa love story" B.Kiely

Nie mam słów na własną systematyczność. A właściwie na te jej nikłe resztki. Mam nadzieje, że chęć do czytania i pisania wróci. Ostatnio co po chwila popadam z skrajności w skrajność - albo czytam bez opamiętania, albo wcale. Chyba czas naprawdę mocno przemyśleć istnienie blogaska.


Pewnej letniej nocy Hendrix i Corrina postanawiają wyruszyć w podróż. Niezwykłą bo aż na drugi koniec kraju, mając za towarzysza psa i dziadzia z Alzheimerem. Kradną auto i wyruszają w podróż życia. Ścigają ich rodzice i policja, a nawet lekarze z ośrodka w którym do tej pory przebywał dziadzio. Właśnie w tej podróży młodzież może przekonać się, że ma on rację twierdząc, że jedynymi historiami jakie przetrwają, są te miłosne.

Gdy tylko zobaczyłam te pozycję w swojej skrzynce mailowej, moja ciekawość szybko wzrosła. Okładka szybko wpadła w moje oko, a opis zachęcał do lektury. Dlatego nie wahałam się ani chwili, od razu zgłosiłam się po egzemplarz. Jak na tym wyszłam?

Bardzo pozytywne wrażenie wywarła na mnie relacja wnuka z dziadkiem. Była niezwykle ujmująca. Zwłaszcza gdy dziś tak rzadko obserwuje się wnuczęta opiekujące się dziadkami. Hendrix dba o swojego i chce dla niego wszystkiego co najlepsze. Dlatego zabiera go w szaloną podróż by spełnić jego prośbę, póki choroba mu na to pozwala. To wręcz wzruszający motyw. Nawet dla takiego znieczulaka jak ja.

Relacja jaka łączy Hendrixa i Corinnne jest nietypowa. Choć czytelnik szybko może się zorientować w jaką stronę ona zmierza, zostaje zaskoczony. Ich więź nie jest w żądnym przypadku kolejną słodką opowiastką. To lekka i luźna opowieść, która naprawdę mogłaby się wydarzyć komuś z nas. Może poza aspektem ucieczki. Ich relacja jest bardzo możliwa. Takie historie aż chce się poznawać! Zwłaszcza patrząc na zakończenie, które także nie jest zbyt oczywiste.

Ta książka jest bardzo prosta. Zarówno jej historia jak i wykonanie. Nie ma tu nic zbędnego, wszystko jest na swoim miejscu w odpowiednich proporcjach. I choć wszystko wydaje się być idealne, ja zgubiłam się gdzieś pośrodku. Opowieść stała się dla mnie monotonna, a moja ciekawość wygasła. Tliła się aż do końca, jednak nie przyszło jej wrócić do łask.

Już teraz patrząc po opiniach jakie widzę w internecie widzę, że większość czytelników jest nią zachwycona. Jeśli chodzi o mnie, doceniam jej prostotę i potencjał. Jednak w moim odczuciu to wszystko nie do końca się sprawdziło. Pewnie dlatego, że ostatnio szukam uparcie fajerwerków i pędzącej akcji. Dlatego stwierdzam, że to pozycja idealna dla osób szukających pozycji lekkiej, łatwej i przyjemnej. Wtedy sprawdzi się idealnie.


Za możliwość przeczytania "Ostatniej prawdziwej love story" dziękuje wydawnictwu Młody Book



3 komentarze:

  1. Jestem ciekawa jakie wrażenie wywrze na mnie powyższa pozycja.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie moje klimaty, dlatego podziękuję za tę pozycję. Nie mam na razue ochoty na ciś tylko i wyłącznie przyjemnego, a stos nieprzeczytanych książek dalej rośnie, więc zwyczajnie sobie odpuszczę :)

    Pozdrawiam!
    zaczytana-w-fantastyce.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam już kilka recenzji i powoli miałam wrażenie że ze mną coś nie tak. Wreszcie znalazłam Twoją i trochę się uspokoiłam - bo też uważam, że ta historia jest bardzo, ale to bardzo prosta. Nie jest zła ale arcydzieło to zdecydowanie nie jest. Generalnie nie mam się do czego przyczepić ale i na plus nie znalazłam zbyt wiele. Ot sympatyczna historia, na tyle dobrze napisana, by przeczytać do końca, ale wątpię by po roku ktoś jeszcze ją pamiętał... Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz to dla Ciebie chwila, zaledwie kilka uderzeń w klawiaturę. Jednak dla mnie, jest to ogromna siła motywująca do działania. Dlatego dziękuje Ci za każde słowo jakie tu zostawiasz. ;)

Obsługiwane przez usługę Blogger.