#książka - "Wieża świtu" S.J.Maas



Chaol Westfal i Nesryn Faliq wyruszają w podróż do miasta Antica. Liczą, że któraś z uzdrowicielek będzie w stanie przywrócić władze w nogach byłego kapitana Gwardii Królewskiej. Jednak nie jest to ich jedyne zadanie. Na tronie Antici zasiada potężny kagan, którego udział w wojnie może być decydująca. Kluczem do ich sukcesu jest tajemnicza uzdrowicielka Yrene.

Chyba nie ma fana Maas, który nie czekałby z utęsknieniem na jej kolejną książkę. "Wieża świtu" może wydawać się pozycją niepotrzebną i zaledwie kolejnym tomem napisanym tylko dla pieniędzy. Do tego jej głównym bohaterem ma być bohater, którego chyba wszyscy uważają za nudną "ciepłą kluchę". Każdy kto myśli w ten sposób niech zostanie, a ja spróbuje go przekonać jak bardzo się myli.

Chaol może i nie jest najciekawszą i najbardziej lubianą postacią tej serii, a jednak dostaje cały jej tom dla siebie. I to pokaźny tom. Przyznaje, że choć tęskniłam za Maas, nieco obawiałam się spotkania z samym Chaolem. A jednak zostałam zaskoczona. Początkowo jest tym samym byłym kapitanem Gwardii Królewskiej co zawsze - nudnym i zrzędzącym, nie ma się co dziwić patrząc na jego stan zdrowia. Jednak coś się w nim zmienia, on sam się zmienia. Poznając go lepiej czytelnik zaczyna pałać do niego niesamowitą sympatią. A może to Maas i jej umiejętność czarowania słowem?

Nie tylko on zyskuje w czytelniczych oczach, Nesryn także. W końcu dostają swoje przysłowiowe pięć minut. Nieco rozciągnięte, ale wykorzystane do maksimum. Poznajemy nie tylko ich motywacje, ale także ich przeszłość, a dzięki temu rozumiemy o wiele lepiej. Tym samym Maas pokazała, że wątki i postacie poboczne potrafią wnieść mnóstwo świeżości do serii z których pochodzą. I zawładnąć nie jednym sercem czytelnika.

Maas nic nie zmienia w swoim języku. Dalej czaruje i gra na emocjach niemal bez zastanowienia. Momentami wręcz można stwierdzić, że robi to niemal z premedytacją. Momentami pojawiają się nieco powolniejsze, wręcz nudnawe elementy. Jednak jest ich tak niewiele i tak szybko mijają, że nie ma sensu się nimi przejmować. Ba, niektóre z nich mijają szybciej niż się je zauważy.

Bohaterowie których przejdzie nam dopiero poznać są równie intrygujący jak Ci za którymi tęsknimy. Maas tworzy zupełnie nowe oblicze wykreowanego przez siebie świata właśnie dzięki nim. Yrene jest niebywałym połączeniem tych dwóch światów. Dzięki niej czytelnik lepiej może zrozumieć ten nowy oraz dostrzec błędy tego już znanego.

Nowi bohaterowie, zupełnie nowy klimat. To zdecydowanie jedne z najfajniejszych elementów tej książki. Nie tylko rozwinięcie wątków już znanych bohaterów cieszy, cieszy także nowo pokazany czytelnikowi świat. Antica i jej mieszkańcy to zupełnie inny klimat i mentalność niż to co do tej pory autorka pokazała w poprzednich tomach.

Za możliwość przeczytania Wieży świtu dziękuje wydawnictwu Uroboros

7 komentarzy:

  1. Niestety nie jestem przekonana do prozy Maas, więc po "Wieżę świtu" raczej nie sięgnę. Na pewno nie w najbliższym czasie. ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dopiero trzeci tom przede mną, ale o zgrozo, akurat Chaol najmniej mi przeszkadza w całej serii :P Najbardziej wadliwą osobą jest dla mnie Celaena, więc cały tom bez niej będzie istną ucztą :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten tom bardzo zadziałał na korzyść Nesryn. Stała się od razu barwniejszą postacią!

    OdpowiedzUsuń
  4. Wiem, że to przeczytam, bo, uwaga, nienawidzę Maas.
    Uwielbiam pastwić się nad jej książkami, a jednocześnie nad sobą. Wiem, to dziwne. :D
    Ale tak, czekam, aż dorwę to w swoje łapki.

    Ściskam,
    Iza z Heavy books

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja oczywiście, człowiek ery kamienia łupanego, nie przeczytałam ani jednej książki Maas. Ba! Żadnej u siebie nie mam. Ba! Żadnej nawet nie zamówiłam. Choć ciągle sobie mówię "Kupię na pewno". Tak od roku :D

    Pozdrawiam,
    books-hoolic.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Też bardzo mi się podobała! I masz rację - i Chaol, i Nesryn dużo w tym tomie zyskują, a sama historia (której też się obawiałam) była niesamowita!

    OdpowiedzUsuń
  7. Z chęcią sięgnę po te książki. Lubię jak historia nie kończy się tylko na jednej książce, a toczy się w kolejnych. ;)

    OdpowiedzUsuń

Komentarz to dla Ciebie chwila, zaledwie kilka uderzeń w klawiaturę. Jednak dla mnie, jest to ogromna siła motywująca do działania. Dlatego dziękuje Ci za każde słowo jakie tu zostawiasz. ;)

Obsługiwane przez usługę Blogger.