#lajfik - Wyścig nazywany czytaniem
Tak, dobrze widzisz. Wracam do postów okołoksiążkowych. Posty z serii #lajfik i #top10 wracają do życia, a jeśli macie propozycje tematów do nich, piszcie w komentarzach, mailach, na asku czy nawet na lubimyczytać. Nie gryzę, tylko źle wyglądam. ;)
Zanim oboje zaczniemy - ja, pisać - ty, czytać, pragnę zaznaczyć jedną rzecz. Ten tekst nie ma nikogo skrytykować, nie jest skierowany do konkretnych osób, nic w tym stylu. To tylko moje prywatne przemyślenia i obserwacje w temacie.
Tyle, teraz tekst właściwy. *klaps*
Szwendam się po internetach. Tak, trochę nie mam życia i spędzam je w dużej mierze przed komputerem. A przeglądając sobie internety, z reguły wędruje po blogach. I gdy jest koniec miesiąca, czasem wpadam w osłupienie czytając niektóre podsumowania. Jakim trafem, można w ciągu miesiąca przeczytać ponad 10 książek? Stad moje pytanie - liczy się ilość czy jakość tego co czytamy?
Od początku. Pobawmy się w matematyków, którymi wszyscy tak bardzo pragniemy być. Za przeciętną książkę weźmy taką, mającą około 350 stron. U mnie się to sprawdza, a nawet Zmierzch ma więcej stron. A więc:
1 książka - 350 stron
10 książek - 3500 stron
30 dni - 10 książek
30 dni - 3500 stron
Jak?
Bawiąc się dalej w matematyków - dzień ma 24 godziny. W ciągu tego teoretycznego miesiąca jest ich więc 720. Odejmując te zalecane 8 godzin dziennego snu (łącznie 240) zostaje nam 480 godzin na 3500 stron. Ale to, już będąc bardziej dociekliwym.
Znaczy - wszystko jest możliwe. Nawet przeczytanie 3500 stron w 30 dni. Tak przynajmniej myślę. Ale chyba wtedy trzeba nie mieć życia, szkoły, uczelni, znajomych, pracy, ogólnie obowiązków. Tylko siedzieć i czytać. Rozumiem, że są ludzie potrafiący wykorzystac dosłownie każdy moment na czytanie. Sama staram się tak robić, a jednak moje wyniki nie są aż tak oszołamiające. Więc gdzie jest pies pogrzebany?
Szczerze? Nie mam pojęcia. To wszystko jest dość indywidualną sprawą i wydaje mi się być uzależnione od trzech rzeczy.
1. Podejście do tematu.
Bez względu na to czy bierzemy "na tapetę" recenzentów czy nie, podejście ma diametralne znaczenie. Skupimy się jednak na tej pierwszej opcji, bo do niej najłatwiej się odnieść.
Jasna sprawa, że każdy chce mieć stałe i najlepiej jak największe grono stałych odbiorców. Nie ma się co dziwić, bo nawet jeśli się nie przyznają to każdy właśnie tak by chciał.
Jednak to nie jest najważniejsze. Mogę się mylić, nie przeczę, ale chyba najważniejsze w tym wszystkim jest by czerpać radość z tego co się robi. A czy jest to wykonalne i satysfakcjonujące jeśli jest "na wyścigi" albo pod presją?
Wiadomo, jeśli się uprzeć to można czytać i po 30 książek na miesiąc. Pytanie tylko po co i czy warto.
Lepiej czytać na spokojnie, z uwagą, skupiać się na tekście, zapamiętywać fabułę i szczegóły, tak by nawet za rok móc je sobie przypomnieć. Czy gnać za wszystkimi, przeskakując pobieżnie po linijkach tekstu, za tydzień nie pamiętając z niego nic?
Książki i recenzje to nie wszystko co liczy się gdy jesteś recenzentem. Liczy się radość z robienia tego co kochasz, tak jak lubisz. Więc zanim zaczniesz recenzować stoiszcza miesięcznie zastanów się - lepiej recenzować mniej, a rzetelniej w swoim własnym tempie czy więcej, a byle jak biorąc udział w wyścigu szczurów?
2. Czas jaki możesz poświęcić
I tu wracamy, po części, do punktu poprzedniego. Jak już mówiłam - jeśli się uprzeć, to czas znajdzie się zawsze. Można zaniedbywać obowiązki, znajomych, rodzinę po to by czytać non stop. Można? Można. Ale czy warto? Książki są ważne, ale nie najważniejsze.
To wszystko można pogodzić. Masz przed sobą długą podróż? Kolejkę do lekarza? A może musisz przesiedzieć godzinę by złapać ostatni autobus? Wykorzystaj ten czas i wtedy czytaj! Właśnie tak robię ja - czas, który w teorii jest całkowicie nieprodukcyjny (bo co możesz robić przez godzinę ciasnoty w busie?), wykorzystuje na czytanie. Wtedy czas, który w teorii jest stracony, zamieniam w wykorzystany nie tracąc nic.
3.Treść i szybkość czytania
Te dwie rzeczy są ze sobą dość mocno powiązane. Bo możesz być z sprinterów czytania, ale jeśli treść Cię nudzi, polegniesz nawet ty. Jeśli wybierasz lekką, prosto napisaną historie (nie ważne jak obszerną), prawie pewne jest, że poradzisz sobie z nią szybko. Nawet jeśli czytasz wolniej. Z kolei, jeśli wybierzesz coś na "wyższym levelu" będziesz musiał/a poświecić temu nieco więcej czasu i uwagi, ale to zapewne zostanie docenione już przy publikacji tekstu. To wpływa na Twoją wiarygodność jako recenzenta. Będąc nim, wypada być uniwersalnym i nie zamykać się w jednym gatunku, ale radzić sobie z wszystkimi.
Jedno jest pewne - nie ma co walczyć z wiatrakami, próbować (prze)gonić innych i traktować czytania wraz z recenzowaniem, jako wyścigu. Jak mówiłam, trzeba czerpać radość z tego co się robi. Dlatego nie patrz na innych, nie porównuj się do nich i czytaj w swoim własnym tempie. I nie przejmuj się, że inni przeczytali ponad 10 książek, a Ty tylko 4. (Mój prywatnie najlepszy wynik to 8 książek w miesiąc, ale przy dwóch tygodniach leżenia na plaży i czytania jednej książki w ciągu około 30 godzin w samochodzie).
Zawsze pamiętaj, że są tacy co w ciągu tych trzydziestu dni przeczytali tylko skład domestosa siedząc w łazience. Każdy wynik jest dobry, bo zawsze może istnieć gorszy!
lubimyczytac.pl| ask.fm | google+ | tumblr | instagram
To wszystko zależy od tego, co się robi :P Czasami mi się zdarza, że w przeciągu miesiąca nie przeczytam żadnej książki, bo nie mam na to czasu, chęci albo jestem zajęta czymś innym. A czasami robię jakiś - nieumyślny - maraton i w dziesięć dni przeczytam dziesięć książek. Coś takiego zdarzyło mi się na wyjeździe na Mazury z rodzicami :P I nie było tak, że siedziałam cały dzień w domku, przede wszystkim zwiedzaliśmy, a kiedy wracaliśmy do domu, to prostu czytałam i jakoś samo wyszło.
OdpowiedzUsuńJa mam dokładnie tak samo, poza tym jest coś takiego jak czytelnicze wypalenie i kac fabularny - jeśli czyta się książki, które wywołują w nas mega emocje czy są bardzo drastyczne, czasem trzeba odpocząć, przetrawić to, co się przeczytało etc. :) To naprawdę złożona kwestia i indywidualna :D
UsuńPozdrawiam serdecznie,
Mona Te [Blog]
Masz stuprocentową rację! Ja osobiście recenzuje te 6-12 książek miesięcznie, ale czytam tylko 3-4, reszta to książki, które przeczytałam kiedyś :)
OdpowiedzUsuńOsobiście książkę czytam w dzień lub dwa, bo nie potrafię czytać wolniej, ale wiadomym jest, że obowiązki typu szkoła-rodzina-dom są najważniejsze i mój czas na przeczytanie książki wzrasta do na przykład sześciu lub siedmiu dni ;)
Nigdy w życiu bym się nie wyrobiła z 10 książkami w miesiącu ;)
Pozdrawiam :*
ksiazki-mitchelii.blogspot.com
To prawda, ja również nie jestem fanką liczenia książek. Czasami, owszem, uda mi się przeczytać jedną lekturę powiedzmy w 2 dni, jeśli naprawdę jest niesamowita i zarywam dla niej noc. Ale przeważnie jedną książkę czytam przez tydzień, bo natłok codziennych obowiązków nie pozwala mi na dłużej usiąść przy opowieści. Każdy czyta tyle, na ile pozwala mu czas, a jeśli są czytelnicy, którzy mają tego czasu za dużo - tylko pozazdrościć :)
OdpowiedzUsuńThievingbooks.blogspot.com
Jak najbardziej popieram. Można przeczytać 10 książek w miesiącu, ale po co się tym chwalić? Przez to inni czytelnicy mają jakiś kompleks niższości i starają się komuś dorównać, a to zabija pasję czytania! Sama prowadzę bloga, ale nie robię żadnych podsumowań. Dla mnie to, czy przeczytam 1 książkę w miesiącu czy 10, nie ma żadnego znaczenia. Są jeszcze inne obowiązki, które trzeba wypełniać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
czytanienaszymzyciem.blogspot.com
Aniu. A czemu się nie chwalić? Ja np. robię podsumowania i statystyki co/ile przeczytałam. Owszem, czasem długo po fakcie, ale jednak. Moje statystyki są na blogu rozneczytanie.blogspot.com
UsuńCo do tego, że inni się źle poczują... Dlaczego mam odpowiadać za kompleksy innych? Może czytelnicy powinni wyluzować trochę? Ja nie muszę nikomu nic udowadniać, czytam bo lubię i fakt, że są osoby, które notorycznie czytają więcej ode mnie, nijak nie zabija mojej pasji czytania.
Oj tak, zgadzam się z Tobą. Czyta się książki przede wszystkim dla siebie, a nie dla innych. W drugim przypadku jest to kompletnie bezsensowne. Jestem recenzentką na swoim własnym blogu i mam ustalone "dedlajny", jednak kiedy zwyczajnie nie wyrabiam - odpuszczam. Są miesiące, gdy czytam tylko po dwie książki. No i co z tego? ;) Przecież liczy się to, że czytam, czyż nie?
OdpowiedzUsuńBo kocham czytać!
Ja jedną książkę czytam przeważnie tydzień :) zgadzam się wyścigi są bezsensowne bo to zabiera całą radość czytania!
OdpowiedzUsuńTeż się dziwię, jak widzę w posumowaniach z piętnaście książek. No jak? Przyznam, że sama raz osiągnęłam wynik 10. książek w miesiącu, co jest tym dziwniejsze, że dokładnie pierwszego dnia tego miesiąca skończyły mi się ferie. Wtedy przeczytałam np. "Cień wiatru" w dwa dni, ale lektura najprawdopodobniej poszła mi szybciej, bo czytałam drugi raz. Często czytam szybko, bo nie mogę doczekać się zakończenia historii, ale i tak nie wychodzę poza 6-7 powieści miesięcznie. Ale muszę też przyznać, że zdarza mi się czytać kosztem nauki. ;)
OdpowiedzUsuńPrzyznam jest to możliwe:) Normalnie w miesiącu tyle nie osiągam, bo jak sama piszesz, dzień jest za krótki, a jeszcze praca, obowiązki domowe, matki, żony. No i chociaż jestem uzależniona od czytania, to lubię wyjść i spotkać się ze znajomymi itd. Ale ostatnio wciągnęł mnie Brandon Sanderson i jego dwie książki po 1000 stron (jak masz ochotę, to na blogu znajdują się o nich wpisy - i każdą wchłonęłam w tydzień. Niestety, w przypadku mojego życia - kosztem snu.. i zgadzam się,że czasami bywa tak, że jak nudna książka to można polec nawet jak się czyta bardzo szybko. z drugiej strony wracając jeszcze do ilości stron czy książek w miesiącu - na studiach jeżdżąc komunikacją miejska takie wyniki na spokojnie osiągałam. Teraz - może raz mi się zdarzyło - i to ilością stron, bo 1 książka zajmuje mi ok tygodnia... pozdrawiam;
OdpowiedzUsuńWszystko zależy od książki. Z twojej matematyki wynika ze wtedy około 60 godzin miesięcznie (zakładając około 1 minuty na stronę) daje to dwa i pół dnia czytania bez przerwy 2,5/30 to 1/12 miesiąca. Czy to dużo? Zależy. Jeżeli ktoś ma maturę w tym roku to wiadomo że będzie czytał mniej od tego kto jest w 1 gimnazjum. Ten kto ma więcej lekcji tez będzie czytał mniej. Ten kto dłużej wraca do domu również będzie miał mniej czasu. Wszystko zależy od wielu czynników.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
blog--ksiazkoholiczki.blogspot.com
Nidy nie byłam orłem z matmy. :D Ale tak na poważnie, to tylko teoria i to uwarunkowana wieloma czynnikami. Chodzi o to, by wszystko ze sobą pogodzić ;)
UsuńJa jakoś w ogóle nie zwracam uwagi na to ile przeczytam w miesiącu, bywa, że książkę pochłonę w jeden dzień, a bywa, że męczę się z jakąś 2 tygodnie bo np. nie mam czasu. Zgadzam się z Tobą, że takie prześciganie się byle więcej, byle szybciej jest bez sensu. W ogóle wydaje mi się, że szybie czytanie powoduje, że umyka nam wiele szczegółów i przy zwracamy takiej uwagi np. na warsztat autora. Niektórzy recenzenci chyba faktycznie mają taką presje by ciągle coś publikować, chociaż szczerze mówiąc, moim zdaniem, jeśli publikujemy recenzje codziennie, to nie ma szans, żeby wszyscy nasi odbiory przeczytali każdy post, sama zazwyczaj wchodząc na blogi średnio co 2-3 dni czytam ostatni opublikowany post, bo gdyby chciała przeczytać wszystko, co zostało opublikowane pod moją nieobecność, to nie straszyłoby mi dnia, a życie toczy się też poza blogosferą;)
OdpowiedzUsuńwww.ksiazkoholiczka94.blogspot.com
Zostałaś nominowana do TAG'u, szczegóły tutaj: http://ksiazkoholiczka94.blogspot.com/2015/09/the-name-book-tag.html
UsuńWydaje mi się, że nie ma co się dziwić. Każdy czyta inaczej, każdy żyje inaczej. Nie wiem, dlaczego ludzie tak się dziwią. Naprawdę. Sama czytam różnie, raz 8 książek na miesiąc, czasem 10, a nieraz nawet ponad 10. Bo mam czas. Wracam codziennie pociągiem do domu, mam godzinkę. Nie będę się gapić na pasażerów, tylko czytam. I robię to dość szybko,kwestia wprawy? Czyli jest ta godzinka i ponad 100 stron. Co mam robić, pieścić się ze zdaniami, żeby wyciągnąć kwintesencję wyrazów? To by było straszne. I tacy ludzie są.Ale inna sprawa, kto się ściga, a kto po prostu tak żyje.
OdpowiedzUsuńTeż czytam różnie i zależnie od tego ile mam czasu. Chodzi właśnie o to by gospodarować czas i wykorzystywać właśnie ten, w teorii, bezprodukcyjny - taki jak te pociągi czy autobusy. Z resztą, sama tak się zachowuje w czasie podróży. ;)
UsuńFajny blog będę zaglądać częściej.
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że to wszystko zależy od tego, kto prowadzi jaki tryb życia. Jedni mają więcej czasu na czytanie książek, podczas gdy inni nie posiadają go prawie wcale. To dlatego te wyniki są tak zróżnicowane. Ja sama mam z tym różnie, ponieważ w jednym miesiącu potrafię przeczytać te 8 książek, a w innym tylko dwie. Jednak masz rację, że niektórzy po prostu bawią się w jakieś wyścigi, co według mnie również jest bez sensu ;)
OdpowiedzUsuńCzytam tylko i wyłącznie dla siebie. Często mam takie chwilę, że w ogóle nie mogę się skupić na czytaniu i nachodzą mnie myśli, że jednak muszę się do tego zmusić, bo tyle książek nieprzeczytanych stoi na półce. Po chwili jednak stwierdzam, że nic na siłę. Czytanie ma być przyjemnością, a nie wyścigiem :)
OdpowiedzUsuńCzytam tylko tyle ile daję radę, nie staram się przeczytać więcej niż inni zwłaszcza, że i tak bym nie dała rady. Ostatnio to nawet nie mam czasu na przeczytanie więcej niż dziesięciu stron dziennie, bo tyle mam nauki, ale nie przejmuję się tym znadto. Warto, że w ogóle czytam ;)
OdpowiedzUsuńZgadzam się z założeniem, że czyta się dla siebie, a nie dla kogoś lub z powodu jakiegoś wyścigu szczurów, a ci co w ów wyścigu uczestniczą mogą mieć bardzo blisko do ignorantów, bo nie wierzę, że dają radę osiągać takie wyniki nie czytając bezmyślnie i na „odwal się”. Recepcja treści nie polega tylko na przeleceniu wzrokiem po tekście. Czytanie to proces znacznie bardziej złożony, polegający na utożsamianiu się z postaciami, zaangażowaniu w ich sprawy i przygody. To także wspólne przeżywanie wzlotów i upadków, zapamiętywania faktów, szczegółów, zdarzeń i wyrabianie sobie zdania na poruszane w utworze problemy.
OdpowiedzUsuńTych, którzy czytają te – załóżmy – dziesięć książek w miesiącu, a potem piszą z nich recenzje łatwo moim zdaniem rozpoznać po niskiej jakości oferowanej treści. Mało jest takich, co tyle czytają i piszą rzetelnie. Blogosfera to w ogóle jest miejsce, gdzie trudno znaleźć coś wartościowego – zarówno w postach jak i komentarzach, bo tajemnicą poliszynela jest, że wiele komentarzy (z reguły jedno- i dwu zdaniowych) służy tylko zareklamowaniu swojej strony, a nie napisaniu czegoś wartościowego drugiej osobie.
Moim zdaniem została w poście poruszona bardzo ważna kwestia, która poniekąd dotyczy czytelnictwa w naszym kraju, kierunku rozwoju blogów i jakości prezentowanych na nich treści. Mam nadzieję, że z czasem coraz więcej osób zacznie podejmować istotne dla blogosfery tematy, takie jak ten i w końcu polscy blogerzy podejmą próbę wyjścia z tego intelektualnego bagna, w którym wielu z nich się tapla.
Pozdrawiam serdecznie.
Ten twój post jest świetny!
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tobą co do tematu czytania książek. Jak to jest możliwe, że ktoś przeczyta, aż tyle książek w miesiącu. Ja nie dałabym rady... Tak jak powiedziałaś książki są ważne, ale nie najważniejsze. Ja czytam i recenzuję, ale najpierw znajduję czas na naukę, gdyż chcę mieć bardzo dobre oceny. Udaje się to tylko wtedy gdy idealnie połączę świat blogosfery z moim życiem.
A szybkie czytanie uważam, że jest bez sensu !
Pozdrawiam i zapraszam do mnie :*
http://klaudiaczytarecenzuje.blogspot.com/
Zgadzam się z tobą!
OdpowiedzUsuńJednak na blogach, które ja czytam, blogerki nie czytają aż tyle. Czasem więcej, czasem mniej. Jak napisałaś można czytać w czasie kolejki do lekarza, czy w tramwaju. Tutaj robię podobnie, jak ty. Drogę do szkoły mam nieco długą, więc zawsze biorę książkę i w czasie podróży czytam. Czasem w domu, gdy znajdę czas.
Warte, aby czerpać z tego radość i pamiętać książkę, albo przez kilka dni ją "przetrawić", pomyśleć o niej trochę.
Ja to bym czytała i czytała, ale niestety nie mam tyle czasu w ciągu dnia by móc się temu w pełni poświęcić. :-)
OdpowiedzUsuńJakoś nigdy nie starałam się czytać ponad moje możliwości. Czasem tylko porównuję wyniki z koleżanką, ale bardziej dla zabawy :D jestem zdania, że i tak czytam więcej niż 90% (tak, na prawdę tak sądzę) moich znajomych razem wziętych (liczę książki przeczytane przez rok), więc czym tu się dołować? Jestem wyjątkowa ;)
OdpowiedzUsuńhttp://zaczarowana-me.blogspot.com/?m=0
A mi się wydaję, że wszystko zależy od oczywiście książki, ale również i wydania. Naprawdę! Bo czasem są książki bardzo fajne treściowo, ale wydane są w takim stylu - mała czcionka, małe odstępy między linijkami - że człowiek przeczyta 20-30 stron dziennie i ma dosyć, a czasem są takie książki, że może treściowo nie są jakieś wybitne ale duża czcionka, krótkie rozdziały i takie podstawowe odstępy i człowiek sam się nie orientuje, że przeczytał 200 stron :D
OdpowiedzUsuńFakt, wydanie to też ważna sprawa. O tym nie pomyślałam! Musze to jakoś sobie "odkuć". :D
UsuńA mnie zawsze fascynuje kogo obchodzi ilość przeczytanych książek w miesiącu. Nie lubię czytelniczych podsumowań miesiąca, ale czasem na nie zerknę i jakoś tak dziwnie się czuję widząc komentarze "ale wynik!", "ile przeczytanych książek" lub narzekanie autorki postu, że tak mało. Nie rozumiem czegoś takiego, bo przecież to tylko hobby, zabawa.
OdpowiedzUsuńAle w kwestii wykonalności - to się da zrobić. Taka książka na 350 stron to dla mnie około 3 dni czytania - jeśli po przeczytaniu jednej sięgnęłabym od razu po drugą, to nie ma sprawy, 10 wyjdzie (może nawet więcej) i to bez rezygnowania z czegokolwiek. Ale że nie zawsze od razu sięgam po inną, to zwykle nie wychodzi... Chyba że doliczymy powieści czytane na studia, wtedy będzie więcej. To nie do końca kwestia wyścigu, ale i przyzwyczajeń, ilości wolnego czasu i nawyku. I tego jak się wolny czas spędza - jak wychodzę ze znajomymi, to wychodzę i książki nie biorę, ale jeśli nie mam obowiązków i spędzam wieczór w domu, to mogę poczytać i to nawet nie do końca wyklucza relacje z innymi - bywało, że czytałam na głos, by ktoś mógł poznać historie, choć czytać nie lubi, bywa że przytulam się do programującego chłopaka i czytam. Kwestia podejścia i chęci. :)
Pozdrawiam
Wiem, że da się to zrobić. Temu nie przeczę, jednak zastanawiam się czy warto jeśli koliduje to z innymi sferami życia. Właśnie, to wszystko to kwestia podejścia do tematu. ;)
UsuńJa uwielbiam czytać książki i dosłownie je połykam. Czytam zazwyczaj wieczorem od godz. 20 do 24, a ponieważ jestem wzrokowcem, więc czytanie mi idzie bardzo szybko, dlatego ok. 300 stronicową powieść przerabiam w ciągu 2 dni. Jeśli ma mniej stron to w ciągu 4-5 godzin. Ale nie robię tego na akord, ja to po prostu kocham :)
OdpowiedzUsuńHm, siebie na pewno z tego grona mogę odliczyć, ponieważ nie prowadzę podsumowań miesiąca/tygodnia itp. i już od jakiegoś czasu ich nie czytam. Nie wiem, po co są... Niektórzy nie zawierają jeszcze żadnych ciekawym informacji tylko piszą listę książek, którą przeczytali. I takich postów nie ma nawet jak skomentować.
OdpowiedzUsuńA z drugiej strony zaliczam się właśnie do osób, które tyle książek może przeczytać w miesiącu ALE! w wakacje lub wtedy, kiedy nie studiuję. Czytam naprawdę wyjątkowo szybko. Nie chwalę się, nic z tych rzeczy. Ale jak czytam z chłopakiem jakiś wpis na Facebooku itp. zawsze czytam dwa razy szybciej od niego. Taka po prostu jestem, chyba :) Dlatego też książkę 400 stronicową jestem w stanie pochłonąć w jeden dzień. Ale mówię - tylko w wolnym czasie. Aktualnie nie pracuję, wakacje spędziłam w domu i wychodziłam od czasu do czasu bo chłopak pracował od 15 do 24 przez pięć dni w tygodniu.
Przyznaję, że to, że czytam szybko w żaden sposób nie wpływa na jakość czytania tj. odbioru treści. Nie czytam szybko specjalnie, żeby jak najszybciej przebrnąć przez książkę. Nie, wręcz przeciwnie. Kilka dni temu czytałam "Oddam ci słońce", pochłonęła mnie całkowicie i dlatego też odkładałam ją kilkakrotnie, ponieważ nie chciałam jej kończyć i dłużej z nią "być" :)
Co do postów i podsumowań innych - też niestety czasami odnoszę, że chodzi o ilość. I trochę nie przeraża częstotliwość zamieszczanych recenzji, jakby niektórzy tylko siedzieli nad książkami i skończywszy jedną pisali recenzję i zaraz sięgali po kolejną. No, ale cóż... Co ja zrobię, każdy sobie prowadzi bloga, jak chce. Ja robię to nie tylko dla siebie, ale też dla innych.
A jeżeli chodzi o ilość... Też w temacie. Czy masz takich czytelników, którzy odwiedzają Cię naprawdę regularnie (u mnie komentarz tej osoby jest pod każdym postem) ale widzę (!) ewidentnie, że w ogóle nie czyta recenzji tylko pisze "Może przeczytam" "Czytałam" Interesuje mnie" "No fajnie". Kurcze, też mi się zdarza czytać pobieżnie czyjeś recenzje, ale staram się zostawić coś miłego, znaczącego. A takie komentarze nic nie znaczą.
Już tracę wątek. Pozdrawiam Cię serdecznie :)
Pozdrawiam :) Przy gorącej herbacie
Matko, ale się rozpisałam... A jak widziałam komentarze innych to myślałam, że się za bardzo rozpisali. Mam nadzieję, że to nie problem...
UsuńOgromny. :P Jasna sprawa, że nie jest to problem. To ogromnie cieszy!
UsuńTeż bym mogła tyle czytać, ale właśnie - studia, praca, obowiązki. Gdyby nie one mogłabym czytać na potęgę, ale tak się po prostu nie da.
Co do komentarzy, to temat na jeszcze inną dyskusję. Ba, temat rzeka. :)
masz rację w tym, co napisałaś. liczy się przyjemność z czytania i pisania o tym, co się przeczytało. wszystko też zależy od tego, ile ma się czasu. w wakacje udało mi się przeczytać 14 książek, ale przez te dwa miesiące nie miałam żadnych poważnych obowiązków i wszystkie dni były wolne. mam wadę wzroku, po wakacjach potrzebowałam tygodnia bez książek i z ograniczonym telewizorem bo moje oczy to odczuły. jeśli ktoś czyta tak cały czas, to musi mieć bardzo dobre zdrowie, albo go nie szanować. teraz powoli wracam do dawnego trybu czytania, czyli około 1 książka na tydzień.
OdpowiedzUsuńBardzo mocny tekst, który powinien dać wielu osobom do myślenia.
OdpowiedzUsuńJa sama trafiałam na blogi, gdzie widziałam, jak ktoś dodawał informację, że przeczytał nawet 15 książek miesięcznie! To jest nie do pomyślenia. Rozumiem, że książka mogła być krótka i tak dalej, ale jak idziemy na ilość, a nie na jakość, to ile z tego wszystkiego zapamiętujemy? Czy przy piątej książce jesteśmy w stanie przypomnieć sobie, jak nazywała się główna bohaterka tej pierwszej?
Nawet teraz, jak mam sporo czasu, to nie pochłaniam zbyt wiele książek. Przeczytam jedną, później robię sobie przerwę i dopiero jak poczuję chęć, to po coś sięgam. I tak jest chyba najlepiej.
Pozdrawiam!
Idzie przeczytać nawet i dwa razy tyle tylko potem mam wstręt i przez miesiąc lub dwa nie sięgam już po nic. Dość szybko czytam i sporo zapamiętuje więc to żaden problem. Ewa Wellman podobno czyta 7 książek tygodniowo.
OdpowiedzUsuńBardzo przydatny post ;)
OdpowiedzUsuńZapraszam na mojego bloga ;)
http://ravenstarkbooks.blogspot.com/
Ja co prawda lubię robić podsumowania miesiąca u siebie na blogu, ale nie traktuję tego jako wyścigi albo coś. :D
OdpowiedzUsuńOgólnie to świetny post i zgadzam się z nim! :D
Czytam dla siebie, dla swojej własnej uciechy i dlatego czasami w tych podsumowaniach są np. 3 książki. :D Nie narzekam na to w sumie, nie mam zbytnio czasu na czytanie, więc i tak jestem dumna nawet z tych 3-4 książek miesięcznie. ^_^
Robię podsumowania na swoim blogu Różne Czytanie ale nie ścigam się z nikim. W tym miesiącu skończyłam czytać 3 książki, z których najgrubsza ma 201 stron. Kolejne dwie książki też nie mają 300 stron (tomik poezji i książka historyczna). Nawet nie wiem ile stron mają 2 e-booki, w trakcie czytania których jestem. W tym miesiącu pewnie przekroczę 10 książek.
OdpowiedzUsuńZgodzę się z tobą, że czytanie to nie wyścig i czyta się dla siebie. Tak, ważne, że się czyta, ale nie wiem czy używany przeze mnie argument, że i tak ktoś jest lepszy od 60% Polaków trafia do celu. Pewnie nie, bo czasem od tych samych osób słyszę, że "ja czytam tak mało, a ty tak dużo" etc.
Pozdrawiam.