#książka - "Cmętarz Zwieżąt" S.King

Mam problem z King'iem. I to duży. I chyba już o tym tutaj wspominałam przy okazji "Wielkiego Marszu". Dla tych którzy jeszcze nie wiedzą, przypominam - nie potrafię zdzierżyć Kinga w żadnych innych okolicznościach niż wakacyjny wyjazd. Tylko wtedy sięgam po jego twory z uśmiechem na twarzy i zaciekawieniem. I nie, nie jest to mój dyrdymał, bo gdy mam czytać go w innych okolicznościach staje się on dla mnie katorgą. Nawet wtedy gdy podążam za wypracowaną w sobie regułą - unikam jego nowszych książek na rzecz tych, od wydania których minęło już trochę czasu.
Wracając z tegorocznych wakacji (niech ktoś mi je zwróci, błagam!) będąc w stanie zafascynowania pisarzem za sprawą wspomnianego już "Wielkiego Marszu" postanowiłam zmierzyć się z nim poza wakacjami i zmienić coś w swoich stosunkach z panem Stephen'em. Tak właśnie, chłonna jego twórczości, zakupiłam "Cmętarz Zwieżąt", o którym to słyszałam wiele przychylnych opinii. Zamierzonego celu nie osiągnęłam.


"Cmętarz Zwieżąt" ma swoje lata, bo wydany został w 1983 roku. Opisuje historie doktora Louisa Creed'a i jego rodziny - żony i dwójki dzieci, która ledwo co przeprowadziła się do Ludlow w stanie Maine. Przyszłość ma dla nich kolorowe barwy - zaprzyjaźniają się z sąsiadami zza ruchliwej drogi opanowanej przez ciężarówki, Louis rozpoczyna pracę na uczelni, Ellie - jego córka, zaczyna lubić miejscowe przedszkole, a Gage spędza dnie z matką w domu. I wszystko wydaje się być jak najbardziej w porządku. Do momentu gdy Jud, podstarzały sąsiad, pokazuje Creed'om Cmętarz Zwieżąt, a kot Ellie - Church ginie pod kołami ciężarówki. Wtedy zaczyna się początek końca.
Zamysł sam w sobie jest ciekaw, tego nie neguję. Ale wykonanie, do mnie nie przemawia. Zaczynałam lekturę przebierając nogami z ciekawości, a już po kilkudziesięciu stronach cały mój zapał opadł. Opadł i wrócił na dosłownie ostatnich pięćdziesiąt stron, nie więcej.
Ogólna koncepcja jest niczego sobie. Motyw Cmętarza, jego historia intryguję i przekonuję, ale ogół historii na kilometr bije przewidywalnością. Lubię motywy magii wplecione w thrillery, ale ten jakoś nie do końca mi spasował. Ostatni raz tak dziwnie czułam się czytając "Drapieżców" Mastertona. Pozycja ta niczym mnie nie zaskoczyła, nie urzekła, ani też niczym nie zapadła w pamięć. Właściwie, gdybym ją pominęłam uważam, że wiele bym nie straciła. Zdecydowanie nie wpiszę jej nigdy na listę książek który należy przeczytać. Prędzej na listę książek, po które można sięgnąć ewentualnie, gdy nic innego nie przychodzi nam do głowy. Zastanawiając się teraz nad ulubioną postacią z całej książki, jako pierwsi na myśl przychodzą mi państwo Crandall, a potem kot Churchill.
Nie umiem "wyprodukować" wiele na temat tej książki. Przeczytałam, a raczej przemęczyłam, ją wręcz cudem. Siadając do niej wmawiałam sobie, że tym razem ją skończę, a za każdym razem odkładałam ją po kilku czy kilkunastu stronach znudzona.
Czytając "Cmętarz Zwieżąt" swojego planu o polubieniu Kinga nie spełniłam. Było to kolejne podejście do tego tematu, kolejne które mnie zawiodło. Podobno autor ten ma pełno książek wartych przeczytania. Podobno, bo gdy próbuję to sprawdzić raz po razie się zawodzę. Moja relacja z Stephanem Kingiem ograniczy się chyba tylko do lekkich wakacyjnych romansów na plaży.

12 komentarzy:

  1. Chyba muszę w końcu sięgnąć po jakąś książkę Kinga, bo aż wstyd nie znać ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Polecam, bo mimo wszystko Kinga znać wypada. Ale nie polecam zaczynać od "Cmętarza", raczej od "Wielkiego Marszu" czy "Zielonej Mili". :)

      Usuń
  2. Jeżeli o mnie chodzi to ja jestem Stephenem Kingiem zafascynowana już od dobrych trzech lat i złego słowa na temat jego twórczości nie mogę powiedzieć. Najlepiej zaś czyta mi się go właśnie w porze jesienno zimowej, albo w takiej, w której obsadzona jest fabuła danej książki. Mam mroczną dusze, więc może dlatego tak bardzo kocham każą jego książkę. King ma niezwykle trudny styl pisania i niejednokrotnie się o tym przekonałam na własnej skórze. Planujesz jeszcze przeczytać jakąś pozycję tego autora?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja fascynacja Kingiem minęła gdy zaczęłam czytać Mastertona. Czyli jakieś trzy lata temu. O wiele bardziej przypadł mi do gustu, choć jego historie są do siebie bardzo podobne. A po Kinga pewnie jeszcze sięgnę. Już rok temu mówiłam, że tego nie zrobię, a stało się zupełnie inaczej. Ba, nawet nie tyle sięgnęłam co kolejne jego książki wylądowały na mojej półce. Coś czuje, że następnym razem zmuszę się do przeczytania "Lśnienia".

      Usuń
  3. Jeszcze wiele książek Kinga przede mną, jednak już mogę stwierdzić, że jest to autor, którego czyta mi się dobrze. "Cmętarza Zwieżąt" jeszcze nie czytałam, więc tutaj ciężko mi się wypowiedzieć :)
    sklep-z-pamiatkami.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Cmętarz Zwieżąt - czytałam dawno temu i nawet film oglądałam. Co do filmu nie polecam. Co do książki, jestem fanką Kinga i kocham te klimaty, dlatego nie mogę złego słowa powiedzieć o jego twórczości, chociaż czasem te dokładne opisy doprowadzają mnie do szału, to jednak mam na półce jego 4 książki (dopiero, ale jak skończę Cobena składować to zacznę Kinga) i jedną z nich to właśnie ta. Ja bardzo wpoiłam się w tą książkę i pamiętam jak przeczytałam ostatnią stronę to musiałam zbierać moją szczękę z podłogi. I to właśnie uwielbiam w jego powieściach, potrafi zaskoczyć. Ja na pewno jeśli teraz miałabym sięgać po książkę to nie wiem czy byłby to King, bo wszystkie przeczytałam co mam w domu, ale może pod choinkę coś dostanę to się zobaczy :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Mówi się, że te starsze książki Kinga są lepsze, ale ja mam odwrotne zdanie:) Jako odosobniona wolę go w tej nowszej wersji.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Wielki marsz" to książka zupełnie inna niż "Cmętarz zwieżąt", sama się o tym przekonałam. Ogólnie wolę Kinga w wydaniu psychologiczno-obyczajowym niż kiedy pisze horrory. Zgłębianie ludzkiej natury i wywlekanie jej mrocznych stron idzie mu (moim zdaniem) zdecydowanie lepiej, dlatego sentymentem darzę książki, które pisał pod pseudonimem Richard Bachman.

    OdpowiedzUsuń
  7. Zerknąłem na Twoją opinię z ciekawości, ponieważ sam zbliżam się do zakończenia i... hm. Chyba mamy odmienne zdanie na temat Cmętarza. Podczas gdy Ty byłaś nim znużona, ja połykam kolejne strony i zdaje się, że pierwszy raz od dawna uda mi się znaleźć w sobie na tyle motywacji, by skończyć jakąkolwiek historię. Ale ja, cóż, ja sięgnąłem po wiele tworów Kinga i nie pamiętam, bym choć raz nosił się z rozczarowaniem. Przyznaje jednak, że pisarz jest dość specyficzny i albo się go nie znosi, albo uwielbia.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak to jest z tym Kingiem. Albo pokochasz, albo znienawidzisz. Ja osobiście "Cmentarz..." uważam za jedną z najlepszych książek jakie kiedykolwiek czytałam, więc absolutnie nie utożsamiam się z Twoją opinią na temat tej pozycji.
    Ale umiem zrozumieć w czym tkwi problem, bo samej mi czasem ciężko przebrnąć przez jakąś jego książkę. Świetnym przykładem jest tu "Zielona Mila". Zaczynałam ją trzy razy, bo nie mogłam przebrnąć, ale jak już poszło, to po całości. "Zielona Mila" plasuje się nawet szczebel wyżej od "Cmentarza..." w mojej liście książek świetnych, więc jeżeli chciałabyś jeszcze poromansować z Stephenem, to właśnie tę pozycję bym Ci poleciła. Ewentualnie "Czarną Bezgwiezdną Noc" lub "Cztery Pory Roku", bo może przez opowiadania będzie Ci łatwiej się przebić. :)

    Pozdrawiam,
    Skrzynka Pełna Książek

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj, zupełnie się z Tobą nie zgadzam. Bardzo mi się ,,Cmętarz zwieżąt" podobał. Szybko się czyta, cały czas książka trzyma w napięciu, a zakończenie jest zdecydowanie jednym z najlepszych u Kinga.

    OdpowiedzUsuń

Komentarz to dla Ciebie chwila, zaledwie kilka uderzeń w klawiaturę. Jednak dla mnie, jest to ogromna siła motywująca do działania. Dlatego dziękuje Ci za każde słowo jakie tu zostawiasz. ;)

Obsługiwane przez usługę Blogger.